czwartek, 30 października 2008

To Mother Earth

Brak mi lasu. Już tak dawno nie spacerowałam pomiędzy brzozami, tak dawno nie tuliłam się do ich białej kory. Tak mi tego teraz brak. Wiatr we włosach, krople ciepłego jak na koniec października deszczu, szum ostatnich liści w koronach drzew. Tylko tyle ze szczegółów, które udało mi się zapamiętać, zobaczyć wracając do domu z przystanku autobusowego. I tęsknota do wolności, do chwil, gdy można iść przed siebie myśląc o wszystkim jednocześnie.

To nie tylko czas Samhain’u. To samo czułam przed tygodniem, siedząc na ławce nad zalewem. Świeciło słońce, wiatr poruszał falami na wodzie, dookoła jesienne liście. I bliska sercu osoba obok. Tak szybko płynie czas. Niedawno wszak Mabon świętowałam, już Samhain. I tyle zmian w moim życiu, choć ciągle czuję się szczęśliwa – to świadomość posiadania przyjaciół.

W sobotę Samhain. To, co czułam w tamtym roku jest historią. W tym mam pełne prawo poczuć to samo – będzie to swoisty powrót do domu po długiej nieobecności, z nowym bagażem doświadczeń. Dziękuję za to, że mam muzykę relaksacyjną, że mam możliwość medytacji, relaksacji by zagłuszyć wszelkie niepokoje serca, złe samopoczucia. Dziękuję za wiarę i siłę, jaką z niej mogę czerpać, za ciągłe poczucie tego, że jesteś obok mnie. Dziękuję za wiele rzeczy, których nie sposób wymienić.

2 komentarze:

  1. tak, tak. przyjaciółko :)

    ps. znam ten szablon ;) bardzo mi się podoba u ciebie w nowym miejscu, jest relaksacyjnie, za co dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawdziłam w google, co to święto oznacza, coś mnie ujęło w jego opisie. Może dziś wieczorem wystawię chleb dla duchów na progu domu...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...