wtorek, 28 października 2008

W słabym ciele silny duch

Jedno z tych uczuć, których stanowczo nienawidzę. Słabość względem drugiego człowieka. Taniec z mężczyzną, którego widzisz po raz pierwszy w życiu i znasz jedynie jego imię, a do tego jest od ciebie dwa razy silniejszy nie jest przyjemny. Uczucie zagubienia również miłe nie jest, gdy każą ci tańczyć coś, czego nigdy wcześniej nie tańczyłaś. Szczerze mam dość, ale nie zrezygnuję, tak łatwo się nie dam. Zastanawiam się jedynie, w jakim stopniu robię to dla siebie, a w jakim dla Franka.
Stwierdzić muszę także, że dzieje się ze mną coś niepokojącego. To, co robię jest dla mnie samej niepojęte. A gdy zadaję sobie pytanie: po co to wszystko, odpowiedź mnie przeraża. Przeraża mnie jednokierunkowość mojego myślenia, jeden cel, do którego wszystkie moje myśli i czyny zarazem zmierzają, nie w pełni świadomie.
Czy chcę poczuć się w czyimś władaniu?
Co to miało być za pytanie? To, że chcę wiedzieć, czego ode mnie chcesz, czego oczekujesz i za kogo mnie uważasz, nie znaczy, że musi to dla mnie mieć jakieś strasznie ważne znaczenie. Chcę wiedzieć, co sama z tym zrobię - to już moja tajemnica, jedna z tych myśli, które zmierzają w jednym i tym samym kierunku.
W tym momencie czuję się jak hazardzistka. Albo wszystko wygram, albo przegram. Bez znaczenia na wynik, gra jest z pewnością niebezpieczna, to jak kroczenie nad przepaścią. Najważniejsze jednak, że przynajmniej dla mnie jest to czysta gra, żadnego z nich nie okłamałam, żadnemu nic nie obiecywałam, nie zrobiłam nic takiego bym miała mieć wyrzuty sumienia.
Ale, ale… od kiedy mi zależy na czystym sumieniu? Powiedzmy, więc, że to Daimonion.

Ja się nie gniewam
Noce przepłakane licząc
Szczęście zmywam
I nas
Już nie tak samych

Pewnego dnia odkryjesz
Chłodem list napisany
I to, że świat wciąż ten sam
choć bez nas już
Już nie tak samych

Iluzoryczna pustka
Rozgości się w twoim domu
Przeze chwilę jej na to pozwolisz
Lecz ciągle ten sam
Zapomnisz
O nas sobie nieznanych


(Przed rozstaniem, biblioteka szkolna, 27 X ’08)

3 komentarze:

  1. Nie wiem na ile dosłownie potraktować pierwszą część posta :) - jeśli taniec staje się walką i próbą sił rzeczywiście przestaje sprawiać przyjemność.

    Będę trzymać kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Liadan! Dopóki toczy się gra zawsze można wygrać. Mam nadzieję, że warto ryzykować, chociaż swoją drogą w tej grze nigdy nie przegyrywa się wszystkiego :)Serdeczności!
    pysiaczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Zeruyo: dosłownie, od niedawna tańczę w zespole ludowym. Brak tu jakichkolwiek metafor i ukrytych sensów - szara rzeczywistośc ;)
    Pysiu teraz już wiem, że nie przegram wszystkiego, ale teraz wiele rzeczy sobie poukładałam by nie stracic czegoś drogiego zyskując droższe ;)

    Pozdrawiam Serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...