Wybiegam z domu by ganiać z sarnami po polach, po lasach. Szalony bieg na oślep, przed siebie nie patrząc, jedynie smakować rozkoszy wolności, która w żyłach płynie i słuchać szybkiego serca bicia. I zapomnieć o wszystkim, o wszystkich i o tym, że gdzieś tam w domu czai się potwór przypominający o nim, także.
Zwróćcie mi moje skrzydła. Chcę latać, niczym ptak, po niebie mojego własnego świata i nie mogę. Nie jestem lalką, nieczułą bezwartościową zabawką w jego dłoniach. Nie po to uciekałam, nie po to walczyłam o wolność i za nią gorzkimi łzami płaciłam by teraz utracić ją przez niego. Przewspaniała miłości nienawidzę cię!
Nie mogę nawet wrócić do mojej samotni. Wszystko tam przypomina mi o tym, jak wielki błąd popełniłam, wszystko zdaję się śmiać ze mnie. Jak ja mogłam być tak bardzo ślepa? Wiara miała czynić cuda, góry przenosić! Wierzyłam, nawet wtedy, gdy brak mi już było łez! I cóż z tego dziś mam?!
Jestem tym wszystkim zmęczona. Tak bardzo chciałabym wrócić i był nieszczęśliwa na swój własny sposób. Jestem zmęczona – to samo stwierdzenie powtarzające się od kilku miesięcy. Dawniej płakałam bo byłam samotna, teraz płaczę przez niego. Nic się nie zmieniło prawie, te same łzy, nie mniej gorzkie od poprzednich.
Marzeniem uciec od tego wszystkiego, schować się, zakopać w liście, przeczekać zimę w ukryciu. Może wszystko minie, może gdy się obudzę jego już nie będzie, nie będzie wspomnień o nim, nie będzie łez, smutku, niczego nie będzie. A ja będę mogła zacząć od nowa. Szkoda jedynie, że sama w to nie wierzę.
Nie jestem Venus...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przepis na porażkę
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
-
Musiałam trochę poczekać by móc napisać ten post, ze względu na termin ukazania się wzoru, który testowałam, ale skoro ten ujrzał już światł...
-
Tydzień temu udało mi się przyszyć ostatni guzik a tym samym oficjalnie zakończyć dzierganie kolejnego swetra w tym roku. Tym razem mój wybó...
-
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
Jakie jednak płaskie byłoby nasze życie bez tych małych i dużych tragedii. Szkoda tylko, że tak trudno się przeżywa, gdy się zdarzą. Ale potem to nawet sie wspomina, czasami, nie wszystkie...
OdpowiedzUsuńsiostro Liadan ty nadal nie rozumiesz nic z lekcji "o kształtowaniu rzeczywistości", ale uczysz się cierpliwie
OdpowiedzUsuńnamaste :)
Ach! Gdzie te czasy, kiedy umierałam z miłości! Teraz z miłości tylko żyję :)PBS
OdpowiedzUsuń