niedziela, 30 listopada 2008

Neverending story

Kawałek po kawałku łamie się we mnie harmonia. Krew, ból, blizny na moim ciele – moja podświadomość świadomie mnie rani. Nie wiem, w jakim celu. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Zrozumienie swojego fizycznego ja, współdziałanie z rytmami swojego fizycznego ciała mają być kluczem do zrozumienia siebie. Im więcej takich snów tym więcej we mnie niezrozumienia siebie. One mi nie pomagają. Wręcz przeciwnie wprowadzają chaos do mojego niemal idealnie poukładanego świata. Jestem w stanie uwierzyć, że ten porządek we mnie jest jedynie iluzją i te sny naprawdę stanowią dla mnie pomoc. Ale ja nie widzę wyjścia z tej sytuacji.
Mam poddać się kolejnej operacji z nadzieją, że będzie tą, która wreszcie pomoże? Mam podpisać zgodę na kolejny horror przeżywany na stole operacyjnym i potem leżąc w szpitalu? Może wyjdzie, może nie wyjdzie. A może popełniam największy błąd w moim życiu nie wierząc, że jakakolwiek operacja jest w stanie mi naprawdę pomóc? Już nigdy nie będzie tak jak gdybym nigdy się nie poparzyła. Chciałabym z tym żyć. Jest mi łatwiej zaakceptować fakt mojej blizny niźli położyć się na stole operacyjnym. Jakie jednak ma znaczenie to, że ja siebie akceptuję kiedy w snach ciągle pojawia się ten sam motyw? Zaczynam otwarcie nienawidzić mojej podświadomości.

6 komentarzy:

  1. Chciałabym ci napisać coś dobrego, ale nie umiem... Przyjmij więc, że leciutko ściskam cię za ramię... I nie przyjmij tego za poufałość, ale chęć dodania otuchy... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Operacje to ingerencja w coś niesamowicie osobistego i intymnego, a jednak jeśli po niej będzie się żyło łatwiej czasem warto...

    Mam parę blizn.
    Na szczęście nie przeszkadzają bardzo. Przeszkadza czasem ukryta głęboko pamięć o urazach, które towarzyszyły ich powstaniu.
    Pojawia się migawkowo, ogranicza zdolność do podejmowania ryzyka ...brr

    Cokolwiek postanowisz będzie właściwe.
    ...Bo Twoje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło dobrze. Z operacją, czy bez. Jesteś silną kobietą i jestem przekonana, że poradzisz sobie w kazdej sytuacji. PBS

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedys mocno sie oparzylam - rozlegla historia na lewym udie u gory. bylo strasznie. lekarze stawiali prognozy na przeszczepy itd. moja skora jednak cakowicie sie zregenerowala co okreslono jako cud - bo bylo to oparzenie tego i tego stopnia. tak bylo u mnie.

    pozdrawiam!
    ps. reagujesz czasem na te komentarze:)))odemnie tez puk!puk!

    OdpowiedzUsuń
  5. Stuk, puk. Przyszłam i wedle żądania reaguję na komentarze, a przynajmniej taki mój zamiar. Więc, po pierwsze dziękuję. Po drugie: planów operacyjnych nie posiadam i posiadać nie zamierzam co najmniej przez najbliższe pół roku. Co będzie później, jest przyszłością, a tak jak wiadomo jest jedną wielką niewiadomą, więc po cóż planować. Natenczas - jak wynika z notki późniejszej - wszystko sobie znowu poukładałam i rzeczywiście jestem silną kobietą (tak nieskromnie zabrzmi, ale...cała ja), więc jakoś nie mam zamiaru zbytnio przez bliznę cierpieć.
    Pozdrawiam Was ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...