sobota, 1 listopada 2008
Samhain - Liadan Come Home
Wiatr szumi i śpiewa w bezlistnych koronach drzew. Zimne krople wieczornej rosy osiadają na moich butach, moczą spodnie, gdy kroczę leśną ścieżką. Zmierzam ku domowi. Drewniana chatka czeka na skraju lasu, gościnna jak zawsze. Otwieram skrzypiące drzwi, wchodzę do środka, gdzie cienie zdążyły rozpanoszyć się na dobre. Ostatnie promienie Słońca jeszcze tańczą na ścianie wpadając przez okno, w którego roku pająk uplótł pajęczynę. Żadnych większych zmian, jedynie brak kilku wierszy, słów wyrwanych z piosenek, wyznań. Wróciłam jednak. Czas posprzątać, zgarnąć z zapomnianych półek kurz, zawiesić nowe firanki w oknach, postawić kwiaty i zioła. Czas rozpalić ogień, zaparzyć kubek ciepłej herbaty.
Wracam do mojej samotni. Ciągle tak samo przyjacielska, gościnna. Zapraszam, z przyjemnością napiję się z tobą herbaty rozmawiając o czymkolwiek, będę cię słuchała uważnie, bo po to właśnie przyjdziesz – wyżalić się, a ja udzielę ci rady, potem odejdziesz, a moja samotnia nadal będzie samotnią. Tak właśnie być powinno. Taka jest moja rola wiedzącej.
Suche gałązki sosnowe trzaskają paląc się na kominku, z nad kubka unosi się para. Do mnie wracają słowa z dawna wypowiedziane, usnute w myślach dawnymi czasy. Tak cenne, jakimi nigdy nie były. Zostanę tu, czy na zawsze już, nie wiem. Tu jest mi dobrze. Teraz, gdy mija kolejna wiosna serca mego, potrzebuję odpoczynku.
„Bycie samotnym lub opuszczonym w tym dniu oznaczało wystawienie duszy na zagubienie w bezładnych Zaświatach”
Z tradycji Samhain.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przepis na porażkę
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
-
Musiałam trochę poczekać by móc napisać ten post, ze względu na termin ukazania się wzoru, który testowałam, ale skoro ten ujrzał już światł...
-
Tydzień temu udało mi się przyszyć ostatni guzik a tym samym oficjalnie zakończyć dzierganie kolejnego swetra w tym roku. Tym razem mój wybó...
-
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
dzień dobry Liadan :)
OdpowiedzUsuńprzyszedłem napić się herbaty i posłuchać leśnych opowieści.
w twojej chacie obrośniętej mchem, przy cieple zebranych słów, drzemiących na półkach i po kątach izby, miło się słucha, o tym kim się jest, kim się było i o tym, że nic nigdy się nie zmienia.
pozdrawiam cię Wiedzącą :)
*pozdrawiam Wiedzącą :)
OdpowiedzUsuńZenzo, oczywiście tam powinno byc -w rogu, zamiast w roku :) Drobna literówka.
OdpowiedzUsuńNiezwykle miło jest mówic wiedząc, że ktoś taki jak Ty słucha :) Dziękuję ;)
Pozdrawiam!
Pięknie szumi ten wiatr.
OdpowiedzUsuńO dziwo przynosi spokój.
Zmiany w chatce przekładają się na wygląd bloga :) Poczęstuję się herbatą
wpadłem dojeść maliny z mojego spodeczka. co ja widzę nic już nie ma... no tak, Zeruya tu była ;)
OdpowiedzUsuńA ja?! Dla mnie już pewnie same okruszki po ciasteczkach zostały :( No tak, kto późno przychodzi....
OdpowiedzUsuńBaaaardzo mi się podoba w Twojej chatce, Liadan!
pysiaczek
Nonono... ZENZO: Że niby ja wszystko pozjadałam ? ! Do tego z Twojego spodeczka ? :))
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się tylko do wypicia herbaty.
Kubek wyglądał na samotny, kusił zapachem i obiecywał, że ogrzeje .. tak jakoś wyszło :)