środa, 4 lutego 2009

Celt walczy, Celt nigdy się nie poddaje i niczego się nie boi ;)

Zaczynam dostrzegać krótkotrwałość uczuć, emocji. Dlatego właśnie nie piszę już, o tym, co się u mnie dzieje. Wszelkie stany mego ducha są zbyt krótkotrwałe bym miała cokolwiek powiedzieć na ich temat. Ponadto – chyba wreszcie dorośleję - nabieram dystansu do moich uczuć. Nieświadomie wpadam w stany przygnębienia, które świadomie zwalczam poszukując spokoju, ciszy, odrobiny światła w mroku. To nie optymizm, to wiara. A może tylko rosnący księżyc i zbliżająca się wiosna.
Zostało mi tylko kilka tygodni szkoły. Moja prezentacja na język polski mimo iż pisana w późnych godzinach nocnych oceniona została na bardzo dobry. No, poza wstępem, w którym ponoć za dużo egzaltacji, ale na Boga, wybrałam motyw jesieni uważając, że będę mogła potraktować go w poetycki sposób.
Kryzys światowy komplikuje mi życie. Teraz, gdy muszę dokonać jednego z ważniejszych wyborów mojego życia. Kryzys, który ma ponoć trwać przez najbliższe pięć lat ma dotknąć w największym stopniu turystykę. Dział, w którym chciałabym pracować. Cóż, kryzys nie jest w stanie wpłynąć na moje ambicje, cele, do których od kilku lat dążę. Nadal chcę pracować w muzeum i już chyba nic tego nie zmieni. A jeżeli w Polsce nie znajdę pracy, będę miała powód by wyjechać ( i nie wrócić i choćby na zmywaku byle w Irlandii mojej kochanej, wśród Celtów).
Właśnie, po raz kolejny i z pewnością nie ostatni to właśnie Celtowie mi pomagają ;)

Zaczynam odkrywać sposoby...właściwie trudno mi powiedzieć na co, zdobycie drugiej osoby? Jego serca? Hmm...być może właśnie tak :) Boże, mam coś takiego jeszcze jak spontaniczna reakcja :D Cóż, byłam naprawdę mile zaskoczona, gdy spotkałam go w tym samym momencie, w którym już miałam do niego pisać by do mnie przyszedł :D A przy okazji, skoro już o moich stosunkach z innymi, znalazłam coś, co sprawia, że mogę wreszcie pozbyć się tamtego beznadziejnego uczucia. To wiara. Nie mogę kochać, nie wierząc, a nie wierzę, ani w niego, ani jemu. Nie po przepłakaniu całego dnia przed urodzinami, nie po tyle złamanych słowach… „przyjadę”. Zapraszam, ale jak przyjaciela z dawnych czasów, nikogo więcej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...