czwartek, 2 kwietnia 2009

Rozterki

Dopadła mnie melancholia ukazując swoje posępne oblicze pod postacią utraconej poezji. Nie piszę nie dlatego, że brak mi czasu. Nie piszę, bo nie potrafię pisać tak jak pisałam dawniej, moje życie jest nudne i monotonne, pisane prozą, która z poezją nie ma nic wspólnego. Wiem, tylko ode mnie zależy jak wyglądać będzie moje życie. Jeżeli bardzo chcę zobaczyć poezję świata powinnam wyjść z domu, spojrzeć w niebo i zobaczyć na nim ten piękny, srebrzysty sierp Księżyca. Problem w tym, że ja widzę i nawet czuję, ale jakaś cząstka mnie, zbyt świadoma, zbyt pesymistyczna, ta cząstka mnie wiem, że już niedługo wszystko się zmieni i może lepiej, że zmiany zachodzą powoli, stopniowe. Tak może będzie łatwiej pogodzić się z tą utratą, z tym zamknięciem na jakie się skazuję. Nazwijmy to duchowym głodem.

Jest mi przykro. Weszłam dziś na tego bloga, rozejrzałam się i stwierdziłam, że nawet to, to już nie jest to samo. Słowa straciły sens. Nie wiem, po co i dla kogo teraz to piszę, irracjonalnie marnując jakże drogocenny czas.

„Czemu milczysz słodka ciszo?” I czemu z każdym nowym dniem robisz się coraz bardziej niemiłą? To straszne, gdy wiesz, co się dzieje, ale nie masz najmniejszego pojęcia jak temu zapobiec, albo wiesz, że to, co się dzieje musi się stać i nic na to nie poradzisz. To boli, gdy doświadczam kurczenia się w sobie, jakby jakaś droga część mnie zasypiała. Dusza w niewoli rozsądku. Bo czyż cel nie uświęca środków, tym bardziej, gdy celem jest tak piękna rzecz jak szczęście?

Czuję się rozbita, zagubiona. I cóż mi z tego, że mam ścieżkę, skoro nie wiem dokąd zmierzam? Skoro nie potrafię wybrać, bo za dużo uczuć a za mało rozsądku. To już nie jest przedwiośnie, już nie działa usprawiedliwienie, że wszystko jest przed nami i nie powinnam dokonywać żadnych wyborów. Muszę wybrać, by już nigdy nie czuć się tak jak czuję się teraz. Z dnia na dzień coraz bardziej słaba. A ja tak bardzo potrzebuję teraz siły, tak bardzo będę jej potrzebowała w najbliższym czasie. I z czegóż ja mam czerpać siłę skoro nie wiem, w co wierzę, nie wiem, co jest słuszne a co błędne? I wiem, że teraz, ten wybór którego dokonam teraz będzie tym ostatnim. Czas się ustabilizować. Czas przestać się buntować i pomyśleć o życiu, nie o kilku najbliższych latach. Kolejna analiza za i przeciw? Kolejny znak zapytania? Wyłącz uczucia, włącz rozsądek. Wybór byłby bardzo łatwy, gdybym zapomniała o tym, co mi mówiono na ten temat, gdybym mogła pokierować się jedynie tym, co sama uważam za słuszne. Ale tu jednak pojawia się problem – bo czymże innym jest moja wiara jeżeli nie ślepym, naiwnym przekonaniem wmówionym mi przez innych? Tylko, że nikt mi tego nie wmówił, nikogo przy mnie nie było, jak na złość otaczają mnie sami katolicy. Ludzie, z którymi jakoś nie chcę być, nie chcę mówić, że należę do wspólnoty ludzi, którzy uważają mnie za satanistkę, nie chcę być wśród ludzi tak samo ślepo przekonanych, że prawda jest po ich stronie a wszystko inne jest błędne i złe.

Mówiono mi, że to Jezus jest Kościołem. Być może zapomnienie o żalu, o wszystkim, co złe pomiędzy nami jest mądre, ale nieosiągalne. Przebaczyć owszem, bo i po cóż urazy w sercu trzymać? Ale już nigdy nie będzie tak samo jak było dawniej. Za wiele się stało. Za daleko odeszłam, nikt mnie nie zatrzymywał, a gdy wróciłam stwierdziłam, że w rzeczywistości ten wysiłek był niepotrzebny, gdyż nic się nie zmieniło. Nie każ mi, proszę, tego tłumaczyć, to jest bardzo trudne, może za kilka lat nabiorę do tego, co się stało pomiędzy mną a Chrystusem dystansu, ale teraz, powiedziałabym, blizny wciąż są zbyt świeże.

Co jest najważniejsze: szczęście tu i teraz, czy to, co będzie później? Powołano nas do istnienia byśmy coś osiągnęli tu i teraz, wypełnili nasze przeznaczenia, bóg jako ojciec, jako kochający rodzic pragnie mojego szczęścia. To się ze sobą nie kłóci, można być szczęśliwym równocześnie dbając o to, co będzie potem. Sądzę nawet, że takie myślenie pomaga osiągnąć szczęście w tym życiu. Ciągle pamiętam, jak dużo siły i szczęścia dawała mi moja wiara. Świętym znaczy być naturalnym, prawda? To jest naturalne, to coś, o co nie muszę walczyć, czego nie muszę na sobie wymuszać, bo to jest. Niech więc to będzie. Zbyt cenne by porzucić, zbyt żywe by zapomnieć.

1 komentarz:

  1. Nie martw się nie jesteś sama
    Ja też mam zastój na blogu ...
    i najprawdopodobniej również spowodowane to jest rutyną która wkradła się w moje zycie..

    Pytasz się czy warto być szcześliwym tu i teraz czy myśleć perspektywicznie...
    Zalezy o jaki wybór pytasz...
    choc z mojego doswiadczenia wiem ze lepiej obierac taką droge która zapewni nam lepsze jutro...
    która nie bedzie tylko "na chwile" ale dłużej ;D

    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...