czwartek, 6 sierpnia 2009

Full Moon Magic

Pisząc ten tytuł czuję się jak wiccanka. I wiem, że nią nie jestem, nie byłam i raczej nie będę. To tylko nazwa. To, co jest w sercu, w co wierzę tak głęboko, że nic nie jest w stanie złamać mej wiary – to wciąż jest niezdefiniowane.
Widzieliście księżyc dzisiejszej nocy? Takiego cuda już dawno nie widziałam. Po raz setny zostałam oczarowana, i zaczynam żałować, że ten stan nie może trwać wiecznie. Tak cudownie przyjemnie jest patrzeć na Księżyc, upajać się jego blaskiem i nie tęsknić tak jak tęskniło się dawniej. Tak często wspominam te dawne wieczory sprzed lat, widziane dziecięcymi jeszcze oczami. Zmieniam się, a on wciąż pozostaje taki sam. I kiedyś moje dzieci będą na niego patrzyły tak samo jak patrzę na niego dzisiaj ja.
Zmieniam się. Dziwne myśli mi się snują po głowie. Pojawiają się jakieś słowa przybyłe z tak zwanego nikąd i brzęczą jak natrętna mucha póki nie poświęcę im chwili uwagi. I tak na przykład ostatnio po mojej głowie latały sobie motyle. I o tyle jest to dziwne, że czas to był deszczowy i bezsłoneczny, a może właśnie w mojej głowie szukały słońca, latały po rozkwieconej łące, która gdzieś tam w wewnętrznym ogrodzie właśnie ich potrzebowała do pełni życia.
Podoba mi się bardzo ta pełnia życia, ta ukwiecona łąka z motylami, noce takie jak ta, gdy nie myślę o tym, czego mi brakuję.

1 komentarz:

  1. To co niezdefiniowane hindusi nazywali brahmanem- prawdziwą istotą. Cieszę się, że o niej pamiętasz.

    Błogosławię Cię ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...