poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Łzy

Przyjechał, ale ja nie mogłam z nim porozmawiać, bo pracowałam. Ilekroć chciałam do niego iść pojawiała się kierowniczka znajdując mi kolejne zajęcia. I chociaż wiedziałam, że on tam czeka robiłam wszystko, co mi kazała zrobić. Kiedy skończyłam podeszłam do niego. Siedział przy stoliku z jakimś kolegą, którego nie znałam, chociaż wydawał mi się dość znajomy. Gdy mnie zobaczył wstał i powiedział, że musi już iść. I poszedł. Wróciłam do domu. Tylko rzuciłam okiem na dogasające zgliszcza spalonego budynku. Stojąc w ogródku przyglądałam się zawalonemu dachowi mojego domu. Poszłam na stary ganek przy ogródku, schowałam się w liściach winogrona i zaczęłam płakać....

***

Dlaczego ON?!

3 komentarze:

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...