sobota, 26 września 2009

[Boże miasta...]

Boże miasta zaczekaj na mnie
W ciemnym zaułku
W zmęczonym świetle latarni
Odpoczywam po trudzie
Dnia powszedniego
Pogasły gwiazdy na niebie
Pod opuszczonymi powiekami
Przemykają obrazy
Imitując pragnienia
Zagnieżdżone w podświadomości
Nieświadomość jednostki
I niezrozumienie samego siebie

Uwolnij mnie od mego cienia
Prześladowcy i tropiciela
Który moją ścieżką kroczy
Udając przyjaciela
Jedynego jaki jest
Był, i będzie

niedziela, 13 września 2009

jak celtycka plecionka

Niekłamanie – czuję się wspaniale mogąc zagłębiać się w świecie Celtów i przemierzając ścieżki i bezdroża druidyzmu. Wiem, że robię coś, co kocham, co pozwala mi się odnaleźć w tym świecie, co jest moje, własne.
„Życie jest jak celtycka plecionka” i jakże jest cudownie, gdy takie właśnie jest. Musiałam napisać coś, czym może wkrótce się pochwalę, może nie, w każdym razie, by to napisać musiałam sięgnąć do wielu źródeł, nosiłam przy sobie wydrukowane artykuły z netu, i gdy je wyjęłam w chwili wolnej przed spotkaniem w pracy znajoma spytała, co to takiego. Gdy zaczęłam jej opowiadać (jak zwykle nie mogąc znaleźć odpowiednich słów), w jej głosie pojawiło się coś na kształt podziwu. I nie, nie czuję się ponad innymi ze względu na zainteresowanie, ja nawet nie czuję się zbyt wyjątkowa przez to – przez inne cechy charakteru owszem, ale to… Pasja dobra jak każda inna, a że akurat Celtowie… Może dzieło przypadku, może tak miało być. Któż to wiem, któż odgadnie?
Czuję się szczęśliwa przez to, dzięki temu.
I dzięki Keriann, która pewnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy, trzyma mnie w pionie ;)

A nowy blog jest owszem, z postami starszymi. Tak nieco późno mi do głowy przyszło, że adres tamtego był nieco… dwuznaczny. Bo któż dziś wie, kim była Tacida?
Jeszcze tu trochę muszę popracować, szczególnie nad linkami (szczerze powiedziawszy często mi samej się przydają :)) i będzie pięknie. Zobaczycie.

A wkrótce Mabon, i odwiedziny w domu. Rośnie we mnie szczęście, wkrótce wybuchnie, więc będę tańczyła pośród drzew. Teraz zabieram się za malowanie =)

Pozdrawiam Was Serdecznie!

wtorek, 8 września 2009

Mistrz Tolkien

Każda przeczytana książka jest podróżą. Jedne nudzą, inne na długi czas zapisują się w naszej pamięci, tak, że wracamy na wydeptany trakt ilekroć dotyka nas tęsknota.
Żebym to ja pamiętała kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Mistrza i co mnie wtedy podkusiło. Chyba szły wakacje, nauka dobiegła końca, a że życie towarzystkie, jakie wtedy prowadziłam było raczej martwe - trzeba było zapełnić sobie wolny czas czymś przyjemnym - czytaniem.
Wcześniej byłam miłośniczką Harrego Pottera. Przyznaję nawet, że nie tak dawno temu zakończyłam z tym wyjątkowym młodzieńczem podróż i nie sądzę bym kiedyś miała powrócić z nim do Hogwartu, chyba, że będę czytała tę sagę swojemu dziecku.
Ale z Tolkienem jest zupełnie inaczej. Moje uwielbienie dla jego twórczości nie ma końca. I z niejakim wstydem przyznaję, że wciąż są jakieś jego dzieła, których nie przeczytałam - nie mniej jednak przeczytam, gdy tylko wpadną mi w ręcę, a kiedyś z pewnością to nastąpi. Dzięki przeczytaniu jego biografii czuję się wzbogacona wewnętrznie na tyle, by zastanowić się, gdy pan Sapkowski w wywadzie z panem Beresiem ("Historia i Fantastyka", SuperNowa, Warszawa 2005) stwierdza, że Tolkien "miał czas" by stworzyć Śródziemie od podstaw. Z mojej wiedzy jasno wynika, iż Mistrz takiego czasu "mógł" wcale nie mieć, gdyż praca wykładowcy na uniwersytecie z pewnością do łatwych i mało czasochłonnych nie należała, jednakże nie "mogło" nie chodzić tu wcale o czas poświęcony pisaniu książki, lecz sam stosunek do twórczości literackiej. Zainteresowanych jednak odsyłam do biografii Tolkiena. Swoją drogą - zastanawiam się skąd taka opinia u pana Sapkowskiego, który z pewnością wiedział, czym zajmował się Tolkien i podejrzewam również, że wiedział również, co nim kierowało, gdy tak starannie tworzył swoje dzieło.
Postanowiłam po raz czwarty wyruszyć w podróż razem z Frodem. Dokąd tym razem ścieżka nas zaprowadzi, co nowego odkryjemy?

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...