wtorek, 6 października 2009


Wróciłam do Domu. Kilka cudownych dni z dala od miasta, od strasznej samotności i wieczornych smutków. Jedyne, czego mi teraz brakuję to aparat, by móc zamknąć w zdjęciach cudowne jesienne krajobrazy, których – jestem pewna – pełno po polach i lasach. Pocieszam się myślą, że za rok też będzie piękna jesień, a ja będę już miała aparat, by móc ją sfotografować. Przyznaję, skłamałam. I wcale nie jest łatwo oszukiwać samą siebie, w ogóle nie jest łatwo. Zdaję sobie sprawę, że nie byłoby to życie, gdyby było za łatwo. Dlatego ta cała miłość musi być tak cholernie trudna. Zastanawiam się ile razy przeszło mi przez myśl, że mam jej już serdecznie dość i najchętniej dałabym sobie spokój. Może gdybym nie bała się samotności tak jak się boję już dawno podjęłabym decyzję o zakończeniu tych, w gruncie rzeczy, zabawnych prób nauki kochania. Niby całe życie uczę się cierpliwości, a jednak, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jesienna chandra przysiadła na skraju łóżka i mówi, że lepiej nie będzie. To nie jest miłe z jej strony, ale niczego innego się nie spodziewałam. Zresztą to nie pocieszenie jest mi potrzebne. Tylko obecność.
A zdjęcie w ramach podziękowania za lekcję o zaklęciach, a może za samą rozmowę ;)

"Nawet teraz noc jest pełna srebrnych źdźbeł deszczy. A gdy poślę swą duszę niech ujrzy Twoje ciało"

4 komentarze:

  1. zdjecie boskie.
    Jesien minie i deprecha napewno zmaleje
    trzymaj sie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem źle z miłością, a bez niej jeszcze gorzej.
    Uściski wczesnojesienne

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesienna chandra ma to do siebie, że mija :) Mam nadzieję, że wkrótce miłość będzie Ci dawać więcej radości niż trosk, bo po to jest. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. skowronka posyłam, a sępa odganiam :-)

    serdeczności, Liadan!

    kochania szkoda się uczyć, kochaj i już :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...