poniedziałek, 22 lutego 2010

...

Dziwne koleje losu. Życie, o którym już się nie piszę. A myśli przemykają niemal niezauważenie gdzieś na granicy świadomości. Dobrze, że jest to „niemal”, wciąż wiem, że żyję.
Za brudnym oknem błękit nieba. Chciałam otworzyć i choćby przetrzeć – by przez chwilę móc ujrzeć kolor nieba, o świeżym powietrzu nie może być mowa. Tylko zatrzeszczało – urwałam klamkę, okna nie otworzyłam. Nienawidzę tego miasta.
Czytam, piszę, maluję, fotografuję to, co namalowałam. Klikam i wystukuję słowa na klawiaturze, czekam, ale wciąż nic. To jeszcze nie ten dzień.
Oglądam bezsens tysięcy zdjęć z zażenowaniem stwierdzając, że moje są równie bezsensownie narcystyczne, więc chyba pora dorosnąć i wyrosnąć z narcyzmu, tudzież nabyć odpowiedniej wielkości lustro, by móc w nim zamknąć całą swą urodę.
Myślę, rozmyślam. Po tych wszystkich latach unikania wszelakich instrumentów muzycznych miałabym się wreszcie nauczyć grać na gitarze. Zastanawiam się. Czy po tych wszystkich miesiącach skutecznego ukrywania się i uciekania od decyzji, mam wreszcie wyjść z cienia i pójść na TO spotkanie? Czy jestem gotowa, czy kiedykolwiek będę?
Wiosna. Cieszę się. Zacznę biegać, poprawie kondycję, będę silniejsza, sprawniejsza a przy okazji schudnę z tych kilku kilogramów na moich udach. A nuż znajdzie się i czas na inne ćwiczenia. A jak już na moich brzuchu będą widoczne mięśnie to z pewnością będę tak z tego faktu dumna, że się sfocę i podzielę cudowną focią. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...