sobota, 18 czerwca 2011

Ostatni rok życia

Czytając ostatnio wspaniałą książkę "The Pagan Book of Living and Dying" autorstwa Starhawk, M.Macha Nightmare & Reclaiming Collective natrafiłam na pytanie jak spędziłabym ostatni rok mojego życia. Odpowiedź, jak zwykle bywa w takich sytuacjach, była oczywista. Cóż innego mogłabym w końcu robić jak nie spędzić całego roku z dala od miasta, jego szumów, codziennej gonitwy? Podoba mi się ta perspektywa - codzienne spacery do lasu, odzyskanie harmonii z Naturą, jaką cieszyłam się dawniej, spokój, brak zmartwień, szczęście w najczystszej postaci. Czym tu się martwić, czym przejmować? Śmiercią? Nie, czym w końcu jest jeśli nie mgnieniem w wieczności? Nie o tym jednak chciałam, bo nasuwa się inna myśl. Skoro tak urzeka mnie ta wizja, czemu nie dążę do jej realizacji, czemu gonię w tym wyścigu szczurów? Marzenie, jak każde marzenie, wymaga środków do jego realizacji. I ostatni rok mojego życia mogłabym spędzić tak całkiem nieambitnie z dala od świata, ale po tym roku z pewnością zabrakłoby mi moich książek, zeszytów, pędzelków, czyli całej tej materialistycznej otoczki, którą wypełniam sobie życie na co dzień. Po roku zatęskniłabym za innymi miejscami, nowymi krajobrazami, które mogłabym fotografować. Przyzwyczaiłam się także do ludzi, z którymi widuję się tutaj na co dzień, bądź tych, których zdarza mi się spotykać czasami. Nic nie jest tak oczywiste jakbyśmy tego chcieli, wszystko ma swoje dobre i złe strony, grunt to zdawać sobie z tego sprawę. A Wy zastanawialiście się kiedyś jak spędzilibyście ostatni rok swojego życia?


4 komentarze:

  1. Raczej zastanawiałam się nad ostatnim miesiącem, ale zazwyczaj scenariusz bywał ten sam. Zobaczy się jak się trafi. Planować takich rzeczy się nie da według mnie. W obliczu takiej decyzji zupełnie inne priorytety wysuwają się na przód.

    OdpowiedzUsuń
  2. teraz się zastanowiłam: wyjątkowo aktywnie pod wieloma względami. jedna mała zapaść emocjonalna, z której prawie wyszłam, tak więc wszystko w tak zwanej normie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się, i stwierdziłam, że nie inaczej jak żyję teraz. Tylko, że bym studia rzuciła bo po co. To chyba znaczy, że jestem szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...