sobota, 10 września 2011

I'm going crazy...


Mam wrażenie, że wszystko, co robię (poza pracą) jest szaleństwem, praca trzyma mnie jeszcze przy rzeczywistości, życiu tu i teraz, inaczej już dawno bym odleciała. Ja wiem, że jeszcze nie Mabon, że jeszcze nie czas, ale zbiera mi się na rachunek i na wielkie przyszłościowe plany. Tymczasem brak mi jednak czasu na wszystkie te hobbystyczne zajęcia, które sobie ukochałam, więc jednego dnia zawzięcie haftuję by następnego ćwiczyć rękę w rysunku i kaligrafii a przy tym jeszcze tyle książek czeka na mnie na półce. Jedną czytam w chwilach wolnych w domu, drugą czytam w autobusach/metrze w drodze z/do pracy. A to, co mi się najbardziej w tym wszystkim podoba to poranne wstawanie i chodzenie późno spać. Mój organizm pewnie za jakiś czas mi to wypomni ale co mi tam... :) Jestem młoda, piękna, mam się przejmować? 


Muzyka tymczasem mnie wiedzie, porywa do tańca, a że siedzę w pracy przed biurkiem czuję się jak motyl uwięziony w ciele poczwarki. Jedyne  co mogę zrobić to rytmicznie podrygiwać nogą i liczyć, że nie przeszkadza to moim nielicznym o tej godzinie współpracownikom. Oj, moje szalone po weselne plany....  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...