sobota, 17 września 2011

Moje wyszywanie

Do haftowania, jak to mam w zwyczaju zbierałam się bardzo długo i jakoś nigdy nie po drodze było mi do pasmanterii, nigdy nie było aż tak nudno bym wzięła książkę o hafcie i poczytała, spróbowała, zaczęła. I oto, podczas pewnych prze ciekawych warsztatów dowiaduję się, że haftowanie jest czynnością transową wykorzystywaną w dawnych czasach przez czarownice. Dostałam igłę i nitkę i zaczęłam haftować - to, co wyhaftowałam nie było idealne, pozostawiało wiele do życzenia, a jednak miało swój własny urok. Urok tworzenia, możliwości jakie dawała igła z nitką. Dopiero zaczęłam zgłębiać temat haftu, wydaję mi się jednak, że technika, którą wykorzystałam to haft płaski. A oto i moja pierwsza praca:
 Nie wiedzieć czemu blogger postanowił odwrócić zdjęcie, i nie widzę nigdzie możliwości przekręcenia go,więc gdyby się ktoś nie domyślił, jest to gotycka litera "L" 
Moja druga praca, już techniką haftu krzyżykowego tak mnie wciągnęła, że wyszywałam wszędzie i o każdej porze, przede wszystkim zaś w chwilach wolnych w pracy. Kilka uwag, które wypadałoby poczynić to to, że nie od razu wiedziałam jak to się dokładnie robi,więc każdy krzyżyk powstawał osobno i z całego motka (6 nitek) muliny. Teraz już znam metodę szybszą i wydajniejszą. 

Przyznam jednak szczerze, że w trakcie wyszywania kolejnej pracy haftem krzyżykowym stwierdziłam, że jest to technika dość "nieidealna" więc kolejną techniką, którą mam zamiar zgłębić jest haft płaski. Zanim jednak do tego przejdę muszę wybadać na jakim materiale można tym haftem wyszywać, albo jaki jest najlepszy ku temu. 



2 komentarze:

  1. aj, tam, jak na pierwszy raz - rewelacja :)

    w razie potrzeby - służę ebookami na temat dowolnego rodzaju haftu :P daj tylko znać to podeślę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna plecionka :)
    Hihi, powiedziałabym, że uprzędę Ci kiedyś nitek do haftowania, ale obawiam się, że nigdy nie będą odpowiednio równe, żeby się do tego nadawać...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...