wtorek, 27 grudnia 2011

Przygody z kaligrafią ciąg dalszy


Już trochę czasu minęło odkąd pisałam o swojej przygodzie z kaligrafią. Wtedy to było mnóstwo entuzjazmu i wiary we własne możliwości. Teraz jednak jest to ciężka praca nad sobą i odrobina rezygnacji. Dla mnie - osoby, której w dzieciństwie nie uczono pisać piórem - sama umiejętność odpowiedniego trzymania pióra bywa trudna.

Dlatego wszystkie teksty, które chcę ładnie ozdobić nadal tworzą się starą metodą - szkic ołówkiem a potem zwykły mazak. To także nie jest najłatwiejsze, trzeba pilnować by linie były w miarę równe, ale daje efekty.

Nie mniej jednak nie mam zamiaru rezygnować z pracy nad sobą.



4 komentarze:

  1. Wspaniale!
    Ja od wieeelu lat marzę aby nauczyć się kaligrafii. Zawsze żałowałam, że nie uczyli tego w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  2. heh, jedna z rzeczy, których raczej nie opanuję :>. Pięknie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie niestety wielu rzeczy nie uczono w szkole - m.in szydełkować, czy robić na drutach, choć mój mąż już miał to w programie a nawet mój młodszy brat - wniosek z tego, że moja edukacja szkolna jest fragmentaryczna i wymaga uzupełnienia we własnym zakresie - ale dajcie mi czas :)


    Pozdrawiam już noworocznie!
    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę dobra robota. Widać, że masz do tego serce. Przypominają mi się japońscy mistrzowie kaligrafii, w ich wykonaniu pisanie liter to cała filozofia. Kaligrafia jest sztuką, tak samo jak malarstwo. Zazdroszczę talentu :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...