poniedziałek, 9 stycznia 2012

Zbiorowa recenzja:

Obiecałam, więc oto i jest.
Często brakuję mi w sieci polecania dobrych, sprawdzonych sklepów/sprzedawców - komentarzom nie wierzę, można za nie zapłacić, zlecić ich napisanie komukolwiek, jest tyle możliwości. Zazwyczaj więc stawiam na przekonywanie się na własnej skórze, zamawiam i czekam. I zamiast zamówionych farb akrylowych dostaję farby olejne (szal-art.pl) albo czekam na książki tygodnie (okres oczekiwania na książkę z zagranicy wynosi standardowo około 3-4 tygodni) i pytam, czy przyjdzie na czas, a w odpowiedzi dostaje maila, że książka jest stara, nakład wyczerpany, więc nie mogą mi dać żadnej gwarancji, że w ogóle ją sprowadzą (bookcity.pl) i żadnego przepraszamy, że książki, którą mamy dostępną w sklepie nie jesteśmy w stanie dla Pani sprowadzić.

Dla mnie to coś więcej niż kobiece narzekanie. Płacę więc oczekuję i to nie nie-wiadomo-czego, lecz zwykłego szacunku dla kupującego, profesjonalizmu wykonywanej pracy.

By nie było jednak, że jestem całkowicie ze wszystkiego niezadowolona chciałabym kogoś Wam polecić.


Na blog Devorgilli dostałam się całkiem przypadkiem. Oto i banner informujący o candy u Devorgilli z celtyckim motywem w tle. Weszłam  i zakochałam się od pierwszego wyjrzenia i od razu zapragnęłam mieć coś zrobionego przez autorkę bloga. Tak się radośnie złożyło, że Devorgilla założyła własną działalność "Gaeli" i sprzedawaje rzeczy własnoręcznie przez siebie zrobione. Zamówiłam bolerko w cudnym zielonym kolorze i gdy tylko dostałam paczkę wiedziałam, że się z nim nie rozstanę (ze względu na rozmiar Devorgilla przysłała bolerko do przymierzenia, i choć jest nieco za duże na mnie nie miałam zamiaru go odsyłać do poprawy).


Ale słowa, słowa, słowa... zobaczcie sami!


 

Miała być sesja na zewnątrz, gdzieś wśród pięknych okoliczności przyrody, ale... po pierwsze miała być gdy tylko spadnie śnieg a tego jak nie było tak nie ma, po drugie fotografa brak. Więc statyw i samowyzwalacz musiał wystarczyć.
Skończyłam także beret i choć szanowny mąż nazywa mnie moherem jestem z niego zadowolona, tym bardziej, że to pierwsza rzecz, którą zrobiłam na szydełku. Gdybyście byli ciekawi w jaki sposób polecam czteroczęściowy filmik instruktażowy tej Pani. 



6 komentarzy:

  1. pomysł z polecaniem - bardzo mi się podoba :) sama bym coś poleciła, tylko nie za bardzo mam co :D rzeczy do "craftu" zazwyczaj kupuję u siebie albo u rodziców, głównie w ciuchlandach (niech żyje recykling i środy - wszystko po 1 zł), supermarketach albo w pasmanterii.

    Piękne bolerko, a też bym się z nim nie rozstawała :D

    Beret również śliczny ^^ i oficjalnie dostaję doła, moja pierwsza praca na szydełku nie nadaje się do pokazania :P. No normalnie w kompleksa popadam :D
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Berecik wyszedł Ci uroczy i wcale nie wyglądasz w nim jak "moher" :) Zresztą bardzo ładna z Ciebie dziewczyna.

    A bolerko jest po prostu przepiękne :) Chyba pomyślę nad sprawieniem sobie podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super bolerko :) A beret się z nim dobrze komponuje, no i ten odcień zieleni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tuome - ja też bym chętnie kupowała na miejscu, ale - jedna pasmanteria zlikwidowała dział z włóczką, druga ma kiepski wybór a trzecią mam za daleko, więc drobne rzeczy typu guziki, suwaki, muliny też kupuję na miejscu, ale jeśli na miejscu czegoś nie ma to nie ma wyjścia.

    Nie poprawię Ci humoru - właśnie zamówiłam sobie włóczkę i mam zamiar zrobić ażurową tunikę na szydełku :D

    Ginewro - dziękuję za komplement, niesamowicie poprawia mi nastrój takie odróżnianie się od reszty społeczeństwa i paradowanie na przekór wszystkiemu w bereciku po mieście.

    Krucza - aktualnie mój zimowy strój składa się z trzech różnych odcieni zieleni (rękawiczki/szalik/beret) plus turkusowy/niebieski płaszczyk.


    Pozdrawiam!
    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zielone cudeńka, a w berecie Ci do twarzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne bolerko - autorka na pewno godna polecenia. :) Równie ładnie prezentuje się berecik i Ty w nim. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...