wtorek, 18 września 2012

Simply cowl


Ten 'prosty otulacz' powstał na skutek zniechęcenia do cienkich nitek, którymi ostatnio dziergam, dodając do tego cienkie druty wychodzi mnóstwo czasu i pracy a marny, widoczny efekt.  Musiałam się oderwać, więc popadłam ze skrajności w skrajność i zabrałam się za dzierganie z Malabrigo Worsted ze 100 % merino. Grubas i do tego tak mięciutki, że cały czas musiałam się powstrzymywać od przytulania fragmentu już wydzierganego.

Nabrałam na druty KP 8,0 mm 125 oczek i przerabiałam w koło na żyłce 60 cm, dzięki czemu otulacz ma w obwodzie nieco ponad 80 cm. Spodziewałam się, że z jednego motka wyjdzie tego niezbyt wiele, ale tutaj pozytywnie mnie zaskoczyła ta włóczka. Nie jest wielki, ale ma odpowiednią szerokość. 

można go nosić tak
i tak - wykorzystując ozdobną agrafkę. 
zamotać sobie wokół szyi
albo  zamotać trochę inaczej













Jak widać jest wiele możliwości noszenia go, w pewnych warunkach można również jedną warstwę założyć na głowę w formie kaptura.  Nie chciałam kombinować z wzorami, warkoczami, czy innymi wydziwieniami, ponieważ stwierdziłam, i jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, że włóczka jest wyjątkowo ładna, więc sama stanowi ozdobę otulacza. 




Wydzierganie go zajęło mi praktycznie jeden wieczór i to lubię. Nawet bardzo. We włóczce jestem tak zakochana, że już zaczęłam myśleć nad projektem swetra, cieplutkiego, mięciutkiego - takiego w sam raz na zimę, z długimi rękawami i z prostym, okrągłym dekoltem. Tylko pewnie już w innej kolorystyce. Tymczasowo jednak, o czym zbyt często zapominam, mamy nadal wrzesień. Pora wydziergać czapeczki dla dziewczynek, którego w tym roku po raz pierwszy poszły do szkoły i już zdążyły się przeziębić. 

Wracając do dziergania z cienkich nitek - praca nad Ogoniastym wg Mao trwa i właśnie oczka rękawów powędrowały na żyłki, więc czeka mnie kształtowanie talii. Część, która przeraża mnie najbardziej. Ale mam nadzieję, że wszystko zrobię zgodnie z opisem. 


2 komentarze:

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...