Wróciłam. Przeprowadzka to ciężki kawałek chleba, ale na szczęście jest już po. Zostało kilka drobiazgów do "ogarnięcia" i można żyć dalej. Tęsknię za Szyszką, ale mamy nowych współlokatorów, nie da się ich głaskać i nie mruczą, ale... są. Lubię na nie patrzeć, to jest takie relaksujące.
Ten grubas to welonka, jedyna w akwarium, więc czasami jej smutno i tuli się do skalarów. Oczywiście jest ich więcej, ale na dzisiaj zdjęć akwarium wystarczy.
Kilka zdjęć z Zielonki. Pomyśleć, że tak blisko Warszawy a można mieć las zaraz za domem...
W następnym poście pomęczę Was zdjęciami nowego udziergu. Tymczasem - miłej niedzieli życzę i zmykam :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przepis na porażkę
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
-
Musiałam trochę poczekać by móc napisać ten post, ze względu na termin ukazania się wzoru, który testowałam, ale skoro ten ujrzał już światł...
-
Tydzień temu udało mi się przyszyć ostatni guzik a tym samym oficjalnie zakończyć dzierganie kolejnego swetra w tym roku. Tym razem mój wybó...
-
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
Las.... tęsknię za lasem...
OdpowiedzUsuńmęcz nas męcz ;)