środa, 6 sierpnia 2014

Wspólne dzierganie i czytanie (4)

Po raz kolejny mam przyjemność wziąć udział w akcji organizowanej przez Maknete. I chociaż moja robótka od poprzedniego razu się nie zmieniła - wciąż dziergam Semele to napiszę kilka słów o przeczytanych książkach i książce, którą aktualnie czytam.

"Dobry Omen" to nietypowa książka jak na Pratchett'a, nietypowa pod względem tematyki ale nie stylu, bo ten jest jak najbardziej pratchett'owski. Z banalnej historii - Antychryst pojawia się na Ziemi aby wywołać Armagedon - Terry Pratchett i Nail Gaiman stworzyli intrygującą opowieść o walce dobra ze złem, gdzie ani jedno ani drugie nie jest tym czym z natury powinny być i nic nie jest takie oczywiste jak się wydaje. Bo może Antychryst jest tylko zwykłym chłopcem i nie chce Armagedonu? Wciągająca, momentami zabawna, po prostu godna polecenia. Ale w przypadku akurat tych autorów - ten styl trzeba lubić, więc nie jest to książka dla każdego.

 Kolejna zaś książka, "Chłopaki Anansiego" wciągnęła mnie tak, że żal było odkładać książkę, chociaż zegarek pokazywał godziny późno nocne a rozsądek podpowiadał, że czas spać. Przeczytałam w trzy dni i to tylko dlatego, że w międzyczasie zawzięłam się by skończyć szalik dla Jacka. W tym miejscu wypadałoby napisać kilka słów o samej książce i uświadamiam sobie właśnie, że jest to trudne. Mogę oczywiście napisać, że głównym bohaterem jest Gruby Charlie, przeciętny, szary facet, którego życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy dowiaduje się najpierw o śmierci ojca, którego nie znosił, po pogrzebie zaś starsze panie z sąsiedztwa informują go, że jego ojciec nie był zwykłym facetem, lecz bogiem Anansim, na tym jednak nie koniec, bo oprócz tego ma brata, o którym wcześniej nie wiedział. Jak łatwo się domyślić to początek serii wydarzeń, które wywracają życie głównego bohatera do góry nogami. Dla mnie osobiście jest to niesamowita podróż w głąb siebie, odkrywanie własnej tożsamości, ale właśnie za ten psychologiczny element cenię twórczość Gaiman'a.

A tutaj w końcu moja aktualna lektura. "Powstanie '44" chciałam przeczytać od bardzo dawna, to pragnienie odżyło w związku z ostatnią, 70. rocznicą, więc gdy tylko skończyłam "Dzieci Anansiego" zabrałam się za czytanie i już mogę powiedzieć, że to bardzo dobra książka. Po pierwsze dlatego, że napisana jest w bardzo fajny, przystępny sposób - nie jest to ani przysłowiowe lanie wody ani naukowy bełkot. Dwa - choć autor wyraża swoje zdanie, wręcz podziw dla Polaków to jednak jest w tym taka doza obiektywności bym nie czuła sceptycyzmu czytając o niektórych wydarzeniach. Wiadomo, że sposób w jaki się przedstawia pewne historyczne fakty wpływa na nasze postrzeganie danego wydarzenia - bardzo przeszkadza mi zbytni subiektywizm w opracowaniach historycznych. Trzy - całe mnóstwo, bardzo ciekawych informacji, o których wcześniej nie wiedziałam. Więcej napiszę jak skończę czytać.

Tęczowy szalik pokażę jak tylko zmuszę Jacka do wyjścia gdzieś i zrobię kilka przyzwoitych zdjęć. Liczę, że uda mi się skończyć Semele w sobotę, gdyby tak fajnie się złożyło to w niedzielę zabrałabym męża na spacer w pięknych okolicznościach przyrody a przy okazji sfotografowalibyśmy szal. Aaaa i chwalę się jeszcze, oby nie za wcześnie, że w końcu udało mi się wrócić do koralików i dzieje się ukośnik, ale o tym ani słowa więcej, bo to prezent. 

9 komentarzy:

  1. Ksiazka warta przeczytania , tez ja posiadam i czytalam, a chusta zapowiada sie bardzo ladnie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na fotki szaliczka,Książka na pewno zainteresowałaby mojego męża, lubi historię, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ pięknie przyrasta ta chusta! I śliczny ma kolor :) Jak tylko skończę zaczęte projekty - zabieram się za nią :)
    Miłego dnia!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Gaimana polubiłam za "Koralinę" i planuję sięgnąć po jego inne dzieła.
    Chusta zapowiada się coraz ciekawiej, a pamiętam jak opowiadałaś o niej dobre kilka długich miesięcy temu, dziergając na spotkaniu mężowski, zielony [a jakże] sweter rybaka. :) Fajnie realizować sobie takie dziewiarskie marzenia. Moim jest płaszczyk Sylvi i ta 'celtycka' chusta. Ale teraz wiem, że trochę cierpliwości i się uda. A kiedyś czarną magią było dla mnie coś innego niż szalik, łapki czy czapka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całkiem przyjemne uczucie gdy tak ktoś pamięta coś o czym ja sama zdążyłam już dawno zapomnieć :D

      Usuń
  5. Ależ boska zieleń! Ksiązkowo u Ciebie:) Chłopaków już sobie dopisałam do listy. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam w planie Powstanie '44, Twój post mnie zachęcił dodatkowo. Chusta zapowiada się świetnie, kolor rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolor cudny. Cała chusta też taka będzie :) Będzie nieziemsko przyciągać wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny kolor ma ta twoja Semele.
    Żadnej z tych książek nie czytałam, jakoś ani do fantazy ani też do ksiażek historycznych nie umiem się przekonać, ale może jak nadarzy się okazja to warto by było chociażby zaznajomić się z Davisem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...