środa, 7 września 2016

Włóczka ręcznie farbowana

Z radością obserwuję jak w Polsce powoli pojawiają się osoby zajmujące się farbowaniem wełny. Dotąd można było powzdychać do kolorowych moteczków farbowanych za oceanem, a teraz mamy tu w Polsce swoich własnych utalentowanych farbiarzy i farbiarki. Sama stawiam swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie, ale jedno mogę powiedzieć na pewno - bardzo mi się to podoba.


Pamiętacie jeszcze moją chustę Brokilon? Włóczkę na nią także własnoręcznie farbowałam używając barwnika do tkanin z motylkiem i aby uzyskać średnio intensywny kolor na dwa motki musiałam użyć dwie torebki barwnika, a kolor i tak nie był tak intensywny jak tego chciałam. Nie było wyjścia, musiałam zamówić lepsze barwniki. Padło na Jacquarda.


Ufarbowałam to co miałam w domu do farbowania - czyli dwa motki włóczki skarpetkowej (75/25) z zamiarem przeznaczenia ich właśnie na skarpety (bo to że włóczka skarpetkowa wcale nie znaczy że muszą być skarpety żeby było jasne!)


Oraz cztery motki włóczki drops baby merino (jasny beż) którą nie wiedzieć czemu kiedyś kupiłam skoro ten kolor uważam za totalnie nijaki.





5 komentarzy:

  1. Bardzo ladne farbowanki Ci wyszly. Tez mam pierwsze za soba i potwierdzam- zabawa prezednia! Mam kilka motkow koloru rudo-brazowego, takiego nijakiego i tez myusle co z nia zrobic, w jaki kolor wrzucic?....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak opisać te kolory. Myślę, że jednym słowem się nie da. Zmrożone liście grudniowego wschodu, malinowo-jeżynowy deser, malachitowa łąka Nefretete

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ mi się te Twoje farbowanki podobają :) Do tego pięknie uchwyciłaś odcienie na zdjęciach. Kolory Cię lubią z wzajemnością :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...