Od wielu, wielu lat uważam się za osobę wrażliwą, nawet - choć nie cierpię tego słowa - niejednokrotnie przewrażliwioną. Ludzie z mojego otoczenia zdawali się tylko utwierdzać mnie w tym przekonaniu. I zawsze był to, w moim własnym przekonaniu, taki defekt. Odbieram świat w sposób, którego sama nie rozumiałam. Obserwacja innych tylko potwierdzała, że nie jest to "norma", że intensywność bodźców, które do mnie docierają i na mnie wpływają nie jest kwestią powszechną, że ludzie wokół mnie odbierają i przetwarzają tylko część z tego, a już w ogóle rzadko kiedy robi to na nich jakiekolwiek wrażenie.
Zazwyczaj świetnie zdaje sobie sprawę z atmosfery, jaka wokół mnie panuje, z nastrojów ludzi, często ich "mowa ciała" bardziej trafia do mnie niż słowa, które wypowiadają.
Nie mogę oglądać wiadomości w telewizji, czasami nawet jest mi ciężko je przeczytać. Ogrom ludzkiej tragedii, nieszczęść i dramatów doprowadza mnie do łez, praktycznie nie jestem w stanie nad tym zapanować.
Nie lubię hałasu - często przed zgiełkiem ulicznym, rozmowami ludzi w środkach transportu uciekam w muzykę - i tutaj wyjątkowo lubię jej słuchać głośno a słucham raczej mocnej muzyki.
Przebywanie w większej grupie ludzie zawsze muszę odreagować chwilami ciszy i samotności.
Wszystkim się przejmuję - nawet tym, co sobie pomyślisz o mnie po przeczytaniu tego.
Mniej więcej rok temu po raz pierwszy przeczytałam o wysokiej wrażliwości, HSP (Highly Sensitive Person). Szukając informacji trafiłam na portal charaktery.eu, gdzie przeczytałam kilka artykułów opisujących to zagadnienie i już wtedy nabrałam przekonania, że jest to coś, co w dużym stopniu mnie dotyczy. Czemu minęło aż tyle czasu zanim sięgnęłam po książkę, która to zagadnienie opisuje? Ze strachu. Z lęku przed tym, że jest to wygodna szufladka, w którą można się schować i usprawiedliwiać swoje "dziwactwa".
Ostatecznie ciekawość wygrała ze strachem i dzisiaj jestem już po przeczytaniu tej książki. Będzie to dla mnie jedna z tych książek, które przeczytane zostają blisko mnie, na wyciągnięcie ręki, bym mogła do niej często wracać.
Doktor Elaine Aron jest psychologiem oraz psychoterapeutom, ale także - wysoko wrażliwą osobą. To jej własne doświadczenia skłoniły ją do rozpoczęcia badań nad wrażliwością. Cecha, którą odkryła, nazwana przez nią samą wrażliwością przetwarzania zmysłowego najlepiej definiuje z czym mamy do czynienia.
Osoby wysoko wrażliwe wszystko przetwarzają głębiej. Szukają relacji pomiędzy wszystkim, co postrzegają, przeszłymi doświadczeniami lub analogicznymi obiektami. Robią to niezależnie od tego, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie.
Książka składa się z 10 rozdziałów, od wstępnych wiadomości na temat wysokiej wrażliwości w oparciu o badania naukowe, które Elaine przeprowadziła razem z mężem, ale również badania innych, z pokrewnych zagadnień (jak introwersja), poprzez rozpatrzenie wysokiej wrażliwości szczegółowo w różnych życiowych kontekstach jak dzieciństwo, związki, praca, itd.
Ilość informacji jakich ta książka dostarcza jest wręcz niesamowita, jedne z nich są ciekawsze i bardziej konkretne, inne nieco mniej. Ale dzięki licznym przykładom z własnego zawodowego doświadczenia pracy psychologa i psychoterapeuty samej autorki mamy także ciekawe historie i przykłady z życia realnych ludzi. Mam wrażenie, że gdybym jej sobie nie dawkowała na spokojnie to mogłabym ją przeczytać w dwa dni. Spowalniającym aspektem są też ćwiczenia, które autorka umieściła na końcu każdego rozdziału, a także pytania, które zadaje nam w trakcie. Początkowo chciałam wszystko przejść grzecznie i tak jak należy, po kolei realizując kolejne ćwiczenia, w pewnym momencie musiałam jednak wybrać czy wolę czytać, czy realizować zadania, więc je pominęłam i na razie do nich nie wróciłam. Przetwarzam to, co dała mi ta książka w tej chwili, i jak pisałam już wcześniej, zamierzam do niej wracać i pracować z nią jeszcze długo po tym pierwszym przeczytaniu.
Byłam nieco sceptycznie nastawiona, ze względu na możliwość wygodnego zaszufladkowania siebie, i tutaj muszę oddać sprawiedliwość tej książce, bo robi kawał dobrej roboty. A to dzięki jej wydźwiękowi, że wysoka wrażliwość nie jest ułomnością, ani chorobą, czy zaburzeniem. Że jest to tak sama normalna cecha osobowości jak inne i nie jest to coś, czego powinniśmy się wstydzić, czy zwalczać w sobie. Że nie muszę czuć się winna, jeśli nie mam ochoty wyjść na imprezę a zamiast tego zostać w domu i porobić na drutach czy poczytać książkę. Że nie muszę dostosowywać się do jakieś "normy", bo w moim własnym sposobie funkcjonowanie nie ma nic nienormalnego.
Dzięki za rekomendację! Też słyszałam o tej książce i trochę obawiałam się po nią sięgnąć, ale może faktycznie bardziej mi wszystko poukłada niż zaszufladkuje... Muszę spróbować. Dzięki Kasiu, trzymaj się!
OdpowiedzUsuń