niedziela, 25 marca 2012

Relacja


Czy minął tydzień gonitwy i braku czasu? Mam nadzieję, choć był to pod wieloma względami dobry czas. W końcu zainwestowałam w okulary i cieszę się niesamowicie, że mogę patrzeć i widzieć świat w jego wielobarwnej, wyraźnej postaci. Postanowiłam zaryzykować i zamówić oprawki przez Internet po wcześniejszej wymianie maili z optykiem w sprawie ewentualnego znalezienia mi takich samych, nie dało się, więc zamówiłam i nie żałuję. Uwielbiam je i lepszych nie mogłam się spodziewać. Optyk w Węgrowie stwierdził, że przepłaciłam, ale… warszawskie ceny.  Udało mi się jednak zapłacić za same szkła mniej o 60 złotych niż w Warszawie, pozwoliłam sobie więc na kolejne druty i włóczki.

Dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowo miły, w końcu udało mi się wyrwać z Warszawy i wybrałam się do lasu na długi spacer. Bardzo długi i bardzo męczący. Przeszliśmy z Michałem, moim przewodnikiem, który mieszka na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej około 15 km, udało nam się odwiedzić cmentarz i muzeum w Palmirach. Przez kilka najbliższych dni będę miała zakwasy, już czuję, że mam trudności w poruszaniu się, ale warto było.  Na fali mojego zachwytu Puszczą Kampinoską postanawiam spróbować zrobić z takich spacerów rytuał przynajmniej dwa razy w miesiącu. Chcę widzieć jak życie w lesie się rozwija, jak się zieleni by później liście zaczęły opadać.

drzewa dopiero zaczynają pączkować
new look

kierunek trasy
muzeum w Palmiarach. Muszę przyznać, że jest nowoczesne, ładne i multimedialne i do tego za darmo. 

eksponaty 

bardzo stare drzewa 

I kilka zdjęć z aparatu Michała:




piątek, 9 marca 2012

Chillout

Udało mi się przeżyć ten ciężki tydzień i sama sobie się dziwię, że udało mi się zostać dzisiaj w pracy godzinę dużej. Na szczęście przede mną całe dwa dni odpoczynku i relaksu przed telewizorem z robótką, której raczej nie uda mi się skończyć, ale może w końcu zrobię większe postępy. Na dzień dzisiejszy jest to niewiele więcej niż na tym zdjęciu.

Martwi mnie, że robótka nie układa się na płaska tylko jest w niektórych miejscach wklęsła (patrząc od strony prawej), liczę jednak, że po praniu i suszeniu na płasko jakoś się ułoży, jeśli nie to znaczy, że coś sknociłam. Ale człowiek na błędach się uczy.

A to poczyniłam już jakiś czas temu. Skromnie dość. 
Szyjogrzej z szydełkową różyczką i czapeczka do kompletu. 



A tutaj pozwalam sobie pożyczyć test na włóczkoholizm od szajajaba

1. Zawsze żałujesz, że właśnie nie dziergasz.

O tak, jeszcze przed zmianą stanowiska pracy często zabierałam ze sobą robótkę i w wolnych chwilach dziergałam. Teraz już mi nie wolno. Ale dla odmiany każda chwila przed komputerem to wyrzuty sumienia, że nie robię właśnie na drutach :) 

2. W twoim domu jest więcej włóczki niż jedzenia.

Przyjmując za wyznacznik wagę - jeszcze nie, ale poczekajcie. Kolejne zamówienie już w drodze.

3. Kiedy idziesz do ulubionej chińskiej restauracji, pałeczki do ryżu kojarzą ci się z ulubionymi drutami nr 8.

Chińskie jedzenie = ble. 

4. Sprzedawcy w okolicznej pasmanterii wiedzą, jak masz na imię i jaki jest numer twojej karty kredytowej.

W związku z tym, że pasmanterią, w której najczęściej zdarza mi się kupować jest ta położona w samym centrum Warszawy wolałabym nie ryzykować takich stwierdzeń. Wydaje mi się jednak, że Pan sprzedawca już mnie kojarzy. 

5. Masz zaczęte co najmniej 4 robótki.

W tej chwili tylko trzy :D 

6. Owce to chodzące swetry.

Chyba mam zbyt złożone postrzeganie świata - wełna owcza (jej sierść czy jak zwał tak zwał) to owszem sweter czy inna rzecz, ale żeby od razu cała owca. 

7. Sweter rozmówcy interesuje cię bardziej niż treść wypowiedzi.

Rzecz relatywna zależna od swetra czy tematu rozmowy. 

8. Idziesz do sklepu ze swetrami i nic nie kupujesz, bo te same swetry zrobiłabyś sama i to lepiej.

Tym sposobem nie miała bym w szafie żadnego swetra. Ale dajcie mi czas :D

9. Posiadasz przedmioty o dziwnych nazwach, takich jak licznik rzędów, agrafka dziewiarska i szydełko tunezyjskie.

Powoli kolekcjonuję. Swoją drogą taka agrafka dziewiarska jest niesamowita. Jeśli chodzi o wygląd przynajmniej. 

10. Co najmniej pięć robótek umiałabyś zrobić z pamięci.

Nie wiem, nie miałam jeszcze okazji się przekonać. Robiąc na drutach zazwyczaj kieruję się konwencją własną, gdyż wszelkie schematy bywają dość trudne do rozszyfrowania. 

11. Za ostatnie pieniądze kupujesz włóczkę. Albo chociaż szydełko. Miarkę do drutów?

Nie. Zazwyczaj składam zamówienie na początku miesiąca w takich ilościach by na miesiąc mi to wypełniło czas. Jak w międzyczasie się w czymś zakocham powtarzam sobie, że jeszcze nie wykorzystałam wcześniej zamówionej włóczki. Jakoś działa. 

12. Masz w domu włóczkę, którą ukryłaś przed wszystkimi.

Nie widzę powodu, dla którego miałabym to robić. Jeśli jakaś włóczka jest mi specjalnie ukochana to sama zbyt lubię na nią patrzeć by ukrywać ją przed światem. 

13. Widząc ciekawy model/wzór na żywej osobie zaczynasz ją śledzić, zastanawiając się "jak to jest zrobione".

O tak, szczególnie jeśli jest to rzecz szczególnie ładna a podobnej w żadnym sklepie wcześniej nie widziałam. 


A teraz chwalę się wyróżnieniem od Tuome za które ślicznie dziękuję :*

I ja przesyłam je dalej do Nath oraz Kruczej

A na dodatek piosenka, której w kółko słuchał mój młodszy brat w związku z czym zdążyłam ją znienawidzić, ale teraz stanowi nie tylko miłe wspomnienie czasów gdy jeszcze razem spędzaliśmy czas, ale też inspirację do tytułu dzisiejszej notki. 

Miłego weekendu Wam życzę. 



sobota, 3 marca 2012

"Liście jabłoni" i "Diva Batik Design"

W ciągu ostatniego tygodnia miałam okazję stwierdzić, że bez dostępu do internetu w domu da się żyć. Przynajmniej przez tydzień. Poświęciłam ten czas w całości na ogarnięcie konkretnego ażuru, który w książce "400 splotów na drutach" nazwany jest "liście jabłoni", a który wyglądem w ogóle nie przypomina liści jabłoni, które w moim odczuciu są bardziej okrągłe niż podłużne, ale czepiam się szczegółów.
Na dzień dzisiejszy ogarnęłam w jakiś 50 %, ale chyba już wiem o co chodzi z tymi ażurami. Żeby stworzyć wzór w którym najpierw jest narzut a później pojedynczy przerzut trzeba mieć wyobraźnie, albo tupet, jak kto woli.
Zamówiłam sobie cztery motki włóczki Diva Batik Design (Alize) i choć spodziewałam się czegoś grubszego pokochałam je i ich kolorystykę, mogłabym je ciągle fotografować by tylko ukazać to kolorystyczne piękno.  Stworzy się z tego ażurowy szal i już nawet wiem jaką nazwę mu przypiszę. Ale o tym w swoim czasie. Teraz kilka tych zdjęć:





Kolorystycznie są to: 3282 (Diva Batik Design (Alize))

A teraz to co dzisiaj zrobiłam:


Mało tego, ale pośpiech nie jest konieczny.

Tutaj link: okulary
I coś jeszcze, zdążyłam się już zakochać, chciałabym by była to miłość z wzajemnością (czytaj: okulary nie tylko będą mi się podobać, ale także będą mi pasować).  Trochę się boję zamawiać okulary przez Internet, ale chyba moje nimi zauroczenie okaże się na tyle silne, że zrobię mały wyjątek. Rozważam także możliwość, w której będę w nich chodzić nawet jeśli nie będą mi pasować.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...