poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Łzy

Przyjechał, ale ja nie mogłam z nim porozmawiać, bo pracowałam. Ilekroć chciałam do niego iść pojawiała się kierowniczka znajdując mi kolejne zajęcia. I chociaż wiedziałam, że on tam czeka robiłam wszystko, co mi kazała zrobić. Kiedy skończyłam podeszłam do niego. Siedział przy stoliku z jakimś kolegą, którego nie znałam, chociaż wydawał mi się dość znajomy. Gdy mnie zobaczył wstał i powiedział, że musi już iść. I poszedł. Wróciłam do domu. Tylko rzuciłam okiem na dogasające zgliszcza spalonego budynku. Stojąc w ogródku przyglądałam się zawalonemu dachowi mojego domu. Poszłam na stary ganek przy ogródku, schowałam się w liściach winogrona i zaczęłam płakać....

***

Dlaczego ON?!

środa, 26 sierpnia 2009

Zapachem jabłek

Aż trudno mi uwierzyć, że to ostatni dzień wolnego i już jutro wracam do Warszawy. Trzy cudowne dni, mnóstwo czasu spędzonego na spacerach po okolicy, przesiadywaniu w lesie i odkrywaniu nowych magicznych miejsc. Jeżeli chodzi o te ostatnie dzisiejszy dzień był szczególnie owocny. Odkryty zakątek lasu tchnie nie tylko magią, ale pewnym pogaństwem - miejsce, w którym mieszka Duch Lasu.
Jesiennie się robi. Wieczory przynoszą mi do snu melancholię, pragnienie bliskości ukochanej osoby. Tak dziwnie kroczyć piaszczystą drogą wśród tej pustki - jeszcze niedawno pola były pełne zboża, złote i szumiące na wietrze, a teraz w powietrzu unosi się tylko zapach zaoranej ziemi. Liście spadają z drzew. Wyciągam je z włosów nucąc pod nosem jesienne liryki. Znajduję pierwsze grzyby, a torbę wypchaną mam zapachem jabłek. Osuwam z ramion ramiączka koszulki by wchłonąć jak najwięcej promienii słońca, uzupełniam zapasy pozytywnej energii na czas jesienno-zimowy.
Uśmiecham się, bo ta jesień przyniesie mi coś więcej niż melancholię - przyniesie wspomnienia pięknych chwil - początku naszej znajomości.
Jest mi dziwnie ze świadomością, że nie pójdę z pierwszym września do szkoły, że nie spotkam znajomych, nie porozmawiam z Kasią i nie będziemy się już nigdy śmiały na lekcjach historii. Fajnie było mieć taką znajomą jak ona, a teraz każda idzie we własną stronę ku własnej przyszłości. Mam nadzieję, że spotkamy się za 10 lat na zjeździe absolwentów. Ah, wtedy dopiero będziemy miały sobie wiele do powiedzenia, chociaż - widywałyśmy się codziennie a i tak było o czym rozmawiać, zawsze. Zadziwiające prawo przyjaźni kobiet.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Piękno - pojęcie subiektywne

Krok za krokiem jestem coraz głębiej w świecie fotografii. Oglądam, podziwiam, a przy okazji uczę się, poznaję różne techniki, dostrzegam to, co wcześniej było dla mnie niewidoczne – przede wszystkim szumy na zdjęciach. Ale to nic – mówię sobie – będę miała lepszy aparat nie będzie szumów, zdjęcia będą lepsze. Lepsze?

Bo doskonałe zdjęcie jest wtedy, gdy zarówno technika wykonania jak i temat są doskonałe? I właśnie – takie mam wrażenie – nie o to chodziło w mojej miłości do fotografii, nie tak ona miała wyglądać. To miało być przede wszystkim ukazywanie więcej PIĘKNA. Lepszy aparat to nie tylko lepsze zdjęcie z technicznego punktu widzenia, to bogatsza kolorystka, a więc wierniejsze odzwierciedlenie rzeczywistości, to możliwość fotografowanie tego, czego wcześniej sfotografować się nie dało – bo na przykład było za daleko, ruszało się, było za małe (możliwości robienia zdjęć makro w cyfrówce są ograniczone) itd., itp. Czytam komentarze do zdjęć własnych, do zdjęć innych i odnoszę wrażenie, że wiele ludzi skupia się jedynie na technice – jak gdyby powiedzenie, że zdjęcie jest piękne, bo ukazuje coś pięknego było dla nich zbyt banalne, by mogli coś takiego wystukać na klawiaturze własnych komputerów. Z drugiej strony – piękno jest pojęciem subiektywnym. I dlatego właśnie komentuję zdjęcia, które mi się podobają, o których mogę powiedzieć piękne. Zdarza mi się pisać, że mogłoby być lepsze, gdyby fotograf się postaram, ale bardzo rzadko – żaden ze mnie krytyk, zresztą moja wiedza jest za mała bym miała kogokolwiek krytykować, skoro moje własne zdjęcia są niedoskonałe pod względem techniczny. Denerwuję mnie, gdy piszę komuś, że jego zdjęcie jest piękne, a ten odpowiada, że jest niedoskonałe, że np. makro to nie jest jego dziedzina, więc są błędy, itd.

Czy piękno musi być doskonałe pod każdym względem? Może ktoś stwierdzić, że tak, że właśnie taka powinna być definicja piękna – doskonałość pod wszystkimi względami. Skoro tak, któż odważy się powiedzieć o człowieku – piękny? Nie spotkałam jeszcze doskonałego człowieka i nie sądzę by ten dzień miał kiedykolwiek nastąpić. Spotykałam za to ludzi pięknych pod pewnymi względami, nie wszystkimi rzecz jasna, lecz pewnymi właśnie.

„Piękno jest na to by nas zachwycało…”



A to jest piękno - zdjęcia pana, który jest moim guru w dziedzinie fotografii

piątek, 7 sierpnia 2009

W szerokim świecie...

Ot, i post na życzenie...

W szerokim świecie bywa mi różnie. Czasami wracam do domu zmęczona, z okropnym bólem głowy i ogólną nienawiścią wobec ludzkości. Gdy patrzę na ludzkie wykolejenia nie jest mi wcale żal. Niektórzy wystarczająco się nad sobą użalają, by nie potrzebować współczucia innych.
Ale są ludzie, którym jednak współczuje. Przyglądałam się pewnej kobiecie napotkanej w tramwaju. Było w niej dużo naturalnego piękna – piękna zniszczonego przez zaniedbanie, jakieś straszne szaleństwo, które niemal krzyczało z całej jej osoby – podarte klapki, włosy w bezładzie, i ten uśmiech na twarzy… Mogła być tak piękna, gdyby jej życie potoczyło się inaczej. A tak wyglądała jak ofiara przemocy w rodzinie.
Swoją pracę wciąż lubię, nawet daję się wykorzystywać zostając po godzinach (dotychczasowy rekord – ponad 12 godzin w pracy jednego dnia). Oczywiście nie kieruje mną dobroć serca i potrzeba pomocy bliźniemu. Czyste wyrachowanie – więcej godzin, większa wypłata. Moja siostra zdążyła mnie nazwać materialistką. To jednak zdaje się zależeć od punktu widzenia. Ja na przykład za materialistę się nie uważam. Nie otaczam się żadnymi dobrami materialnymi. A to, że chcę zarabiać wynika z faktu zrozumienia, iż pieniądze są bardzo pomocne w realizacji marzeń. Marzeniem jest lustrzanka cyfrowa. Model wybrany. Cena mniej-więcej ustalona, teraz wystarczy jedynie odpowiednią kwotę uzbierać. Z licznych wyliczeń wynika, iż potrwa to trochę – ile dokładnie mówi licznik, który pojawił się na tym blogu. Ja wiem, że to strasznie długo. Może uda mi się to skrócić o miesiąc, może dwa. Ale cierpliwości i oszczędności i tak muszę się nauczyć. I chyba nigdy wcześniej na czymś mi tak nie zależało. Cieszę się, że pracuję, dzięki temu mogę spełniać właśnie takie swoje marzenia. Nie muszę liczyć na innych, prosić, wymagać. Moje marzenia są w moich rękach.
Co to tej lustrzanki zaś – zrozumiałam, że kocham fotografię, gdy popsułam swój dotychczasowy aparat cyfrowy (wymagając od niego zbyt wiele?). Brakuję mi aparatu, możliwości zamykania piękna w obrazie.
Czy tęsknię za dawnym koszmarnym życiem? I tak, i nie. Z pewnością tęsknię za lasem, za polami, które w czasie żniw musiały wyglądać przepięknie pozłacane dojrzałym zbożem, za polnymi piaszczystymi drogami, po których można chodzić boso, za tańczeniem i śpiewaniem wśród traw i drzew, za przytulaniem się do kory mojej przyjaciółki-brzozy na uroczysku, za zachodami słońca, pełniami, rozgwieżdżonym niebem, rechotem żab w pobliskich stawach, ujadaniem psów nocami, skrzypieniem furtek. Mam wymieniać dalej? Brakuję mi tamtego życia, znaczna część mnie to właśnie to życie – to moje powietrze.
Ale przecież nie siedzę w mieszkaniu i nie żyję wspomnieniami jak cudownie było dawniej i jak fajnie byłoby gdyby… Znalazłam coś, co nazwałam domem zastępczym, miejsce, w które wybieram się, gdy mam wolny dzień. Nie wiem, co sobie o mnie pomyślicie. Pisałam, że się zmieniam, jednak pod niektórymi względami chyba już się nie zmienię. Nie szukam towarzystwa ludzi, w tłumie zawsze będę szukała samotności. Dlatego warszawskie parki nie mogą być takimi domami zastępczymi. Poza tym – one wcale nie przypominają lasu. Ale są miejsca, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi, a drzew jest wystarczająco dużo by poczuć się przyjemnie, nawet jeżeli tym miejscem jest cmentarz.
Powązki kocham. Ten cmentarz tchnie historią i pięknem cudownych rzeźb, budowli, obecnością aniołów. Są tam cudowne aleje wzdłuż, których rosną drzewa. Mam nadzieję, że uda mi się odnaleźć jeszcze aleje brzozową, bo wzbudziła we mnie taki zachwyt, że coś we mnie chciało zapłakać z radości. Będę tam wracała.
Za czym nie tęsknię? Za bezczynnością, za siedzeniem w domu i czekaniem aż ktoś raczy zrealizować moje marzenia, za nadmiarem wolnego czasu – kiedy jestem w pracy nie myślę o tym, czego (lub kogo) mi brak.
Żyję. Wykreślam kolejne dni z mojego kalendarza, i jest tak, jak gdybym wykreślała dni mojego życia. Pozostało mi mniej czasu, a ja się tym nie przejmuję.

czwartek, 6 sierpnia 2009

Full Moon Magic

Pisząc ten tytuł czuję się jak wiccanka. I wiem, że nią nie jestem, nie byłam i raczej nie będę. To tylko nazwa. To, co jest w sercu, w co wierzę tak głęboko, że nic nie jest w stanie złamać mej wiary – to wciąż jest niezdefiniowane.
Widzieliście księżyc dzisiejszej nocy? Takiego cuda już dawno nie widziałam. Po raz setny zostałam oczarowana, i zaczynam żałować, że ten stan nie może trwać wiecznie. Tak cudownie przyjemnie jest patrzeć na Księżyc, upajać się jego blaskiem i nie tęsknić tak jak tęskniło się dawniej. Tak często wspominam te dawne wieczory sprzed lat, widziane dziecięcymi jeszcze oczami. Zmieniam się, a on wciąż pozostaje taki sam. I kiedyś moje dzieci będą na niego patrzyły tak samo jak patrzę na niego dzisiaj ja.
Zmieniam się. Dziwne myśli mi się snują po głowie. Pojawiają się jakieś słowa przybyłe z tak zwanego nikąd i brzęczą jak natrętna mucha póki nie poświęcę im chwili uwagi. I tak na przykład ostatnio po mojej głowie latały sobie motyle. I o tyle jest to dziwne, że czas to był deszczowy i bezsłoneczny, a może właśnie w mojej głowie szukały słońca, latały po rozkwieconej łące, która gdzieś tam w wewnętrznym ogrodzie właśnie ich potrzebowała do pełni życia.
Podoba mi się bardzo ta pełnia życia, ta ukwiecona łąka z motylami, noce takie jak ta, gdy nie myślę o tym, czego mi brakuję.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...