Z dnia na dzień, coraz bardziej odległe horyzonty, marzenia o spokoju i ciszy z dala od śmiesznych ludzi i ich śmiesznych sporów. Zmierzch zapadał powoli subtelnie otulając świat mrokiem...
Ja. Kim jestem, kim dla kogo, kim dla siebie. Faluję jak cień w uśpieniu zmysłów. Mała chatka na skraju lasu, ukryta wśród starych drzew, zniszczonych płotów. Na końcu polnej drogi...
Teraz podziwiam Cię nie za twórczość, ale odwagę bycia dla siebie.
czy znamy jeszcze jakiegoś Marcina?
OdpowiedzUsuńWielu, żadnego naprawdę.
OdpowiedzUsuń