poniedziałek, 27 grudnia 2010

tańcząc we mgle.







Jestem tańczącą we mgle, liściem na wietrze, echem milknącym w oddali, echem dawnej pieśni.

Znikam powoli umierając wśród tłumów tego przeklętego miasta, wśród jego hałasów i zgiełków, banalnych wielkich spraw i sztucznych związków. Czy jest coś dla czego warto wciąż żyć? Nie pytaj.

Nie znam odpowiedzi. W tym miejscu, w tym czasie - jestem nikim, jestem cieniem tego, czym byłam dawniej. Pewnie, trzeba sobie jakoś radzić, przystosować się. I pewnie nic nie stoi na przeszkodzie.

Tańczę. Jak w narkotycznym śnie, przy pełni księżyca z magią w tle. To nie film, ani życie. Sen, który się nigdy nie kończy.

Więc obudź mnie bym mogła powiedzieć te kilka słów.

To ty, to właśnie Ty. Zapomniana.

Budzisz mnie ze snu.

Nie pomaga świadomość trudności piętrzących się na tak zwanej drodze życiowej. Gdybanie nie pomaga.

Niczego nie zmienia. Cel. Jasne, fajnie mieć w życiu cel. Fajnie wiedzieć, co chce się osiągnąć i jeszcze fajniej wiedzieć za jaką cenę. Materializm życiowy.

Czy wierzę, że mi się uda? Że poświęcając wiele zyskam jeszcze więcej? Może. A może tylko niczym ta mała dziewczynka ganiam po łące z siatką na motyle. Czy żyje się raz? A jakie to ma znaczenie?

Wiem, czego chcę, co pragnę w życiu osiągnąć.

Najgorsze w byciu zadeklarowanym jest to, że wypadałoby być pod jednej ze stron, choćby w imię zasady, że medal ma dwie strony, więc tam gdzie są zwolennicy muszą być także przeciwnicy. I koniecznie muszą się kłócić o słuszność. W takich sytuacjach czuję się zażenowana. Siadam na tyłku i przyglądam się w spokoju jak rozwija się sytuacja. Mimo wszystko postanowiłam przestać się bać, przestać ukrywać w ciemnym mieszkaniu, w zamknięciu. To, że 15 stycznia pracuję nie ma wielkiego znaczenia.

Wracam. Czeka mnie zmywaniem, malowanie, czytanie w autobusie książki o fotografii i praca, a w między czasie zbieranie na nowy obiektyw i lampę błyskową.


Pozdrawiam już noworocznie!

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...