wtorek, 25 listopada 2014

poniedziałek, 24 listopada 2014

Arański komplet

Dzisiaj będzie trochę sentymentalnie. Otóż - dziergam stosunkowo krótko, w tym miesiącu minęły trzy lata jak sięgnęłam po druty i nie mam w pamięci swoich pierwszych rękawiczek/sweterków dzierganych w latach dziecięcych, gdyż wtedy to zupełnie mnie nie pociągało. Oczywiście mama, która robiła na drutach bardzo fajne rzeczy próbowała mi przekazać część swojej wiedzy, ba! może nawet całość, ale ja... niepokorne dziecko, totalnie nie potrafiłam tego docenić i poddałam się, gdy tylko zaczęła mnie irytować zwijająca się na drucie robótka i zbyt ciasno przerabiane oczka. Jedno takie wspomnienie, żadnej gotowej ukończonej robótki. Koniec. Po druty ponownie sięgnęłam tuż po ślubie, chwilę po tym jak zainteresowałam się wyszywaniem i jak pamiętacie, albo i nie - zaczęłam od warkocza. To właśnie warkocze intrygowały mnie w robieniu na drutach najbardziej i chociaż od tamtego czasu wiele się nauczyłam nadal uwielbiam warkocze i nadal intryguje mnie to co roboczo nazywam arańskim dzierganiem, które od zwykłego dzierganie różni się tym, że warkocze granią w nim główną rolę :) Celtyckie plecionki fascynują mnie również poza dzierganiem i nawet w starych notkach można zobaczyć jakieś moje stare rysunki.
Z tej fascynacji powstał komplet dla siostry, w zamian za ręcznie szytą filcową torbę z piękną, również filcową, kwiatową aplikacją. 

Czapka dziergana była już na początku listopada i jak na czapkę przystało to ekspresowa robótka, tym bardziej z grubej włóczki jaką jest Drops Nepal - przeleżał w moich zapasach całkiem długi czas, miałam na niego milion pomysłów, ale w końcu doczekał się takiej realizacji - druty 4,5 mm (ściągacz) i 5,0 mm. Motyw jaki wykorzystałam pochodzi z wydania specjalnego pewnej polskiej gazetki robótkowej i w kominie lekko go zmodyfikowałam na własne potrzeby. W sumie na cały komplet zużyłam nie całe 8 motków, została mi mała kuleczka około 10-15 gram.








Początkowo miał to być prosty komin, do zawinięcia wokół szyi, jednak chciałam by motyw był w miarę symetryczny, więc wyszedł nieco szerszy niż początkowo miał być i tym sposobem dorobił się guzików :)
Nie wiem jak ta włóczka sprawdza się przy minus trzydziestu na termometrze, ale jak założyłam do zdjęć szybko musiałam kończyć, bo było mi gorąco ;)




Teraz zastanawiam się nad czymś mego ciepłym dla samej siebie, z takiego grubego Drops Andes w pięknym wrzosowym kolorze.
Odnośnie jeszcze arańskiego dziergania mam w posiadaniu książkę Alice Starmore "Aran knitting" i również będę starała się o recenzję na blogu, ale przyznam, że jaka to byłaby recenzja gdybym wcześniej nie wydziergała choć jednego projektu z danej książki? Więc najpierw dzierganie (najpewniej - St. Brigid) a później recenzja. 

I jeszcze będę się chwalić pięknymi zdjęciami wydzierganych przeze mnie mitenek, które podziwiać można na blogu Jarzyny i miłość.

poniedziałek, 17 listopada 2014

mitenki z klapką

Czasami jest tak, że choć pomysły na ciekawe udziergi dla samej siebie albo dla bliskich piętrzą się w mojej głowie to i tak poproszona o wydzierganie czegoś przez znajomą/znajomego nie potrafię tak po prostu odmówić.
Tym bardziej gdy jest to dla mnie wyzwanie i mam okazję wydziergać coś zupełnie nowego.
Tak powstały mitenki z klapką dla Adama :-)


Mitenki wydziergałam z włóczki Malabrigo Rios w kolorze Solis, ściągacz na drutach 3,75 mm reszta na 4,00 mm.





czwartek, 6 listopada 2014

Endpaper mitts

Gdzie podziały się te czasy, gdy trzymałam się zasady, by zaczynać jedną robótkę i kończyć ją zanim zabiorę się za następną? Na szczęście nie popadłam jeszcze ze skrajności w skrajność i wcale nie mam tych robótek tak dużo pozaczynanych (tak mi się wydaję przynajmniej) i gdybym miała je wymienić to pierwszym tzw. UFO'kiem byłaby tuniczka Alice in Wonderland, moje drugie podejście do tego wzoru, tym razem jednak z wełnianej włóczki. Im zimniej się jednak robi tym mocniejsze jest moje przekonanie, że poczeka do wiosny.  Nie wynika jednak z tego, że dziergam ciepłe swetry na zimowe dni. Co to to nie, chociaż owszem chęć jest, włóczka jest i nawet pomysł już skrystalizował się w głowie, ale musi jeszcze poczekać, gdyż moim drugim UFO'kiem jest komin dla siostry dziergany z dropsowego nepala do kompletu z arańską czapką, zgodnie z życzeniem będzie do omotania na dwa razy więc jeszcze trochę mi się zejdzie. I jeszcze jest trzeci UFO'k - to chusta, bo jak wiecie, im grubsze włóczki na drutach przerabiam tym bardziej ciągnie mnie w stronę cienizny, a Malabrigo Baby Silkpaca w cudownym lawendowym kolorze czekała w pudle na swoją kolej od lipca, to jest od urodzin :) Jest całe mnóstwo pomysłów własnych, wzorów i włóczek, które chciałabym wrzucić na druty, tylko niestety wciąż żyję w totalnym niedoczasie.

Dzisiaj udało mi się zrobić zdjęcia moim "nowatorskim" mitenkom - po raz pierwszym wrabiałam wzór w czymś tak "dużym" :)





Wzór: Endpaper Mitts (Eunny Jang)
Włóczka: Drops Baby Merino Garnstudio (kolor 23) oraz Jawoll Magic Degrade Lang Yarns (kolor 017)
Druty:  2,5 mm (ściągacz) oraz 2,75 mm

Zdaje się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Znaczy - wrabianie tych wzorków nie jest takie trudne, chociaż oczywiście zdaje sobie sprawę z niedoskonałości moich mitenek.  Najbardziej nie podoba mi się "sztuczny szef" w okolicy kciuka i dodawanie oczek w tym miejscu, ale cóż. Improwizowałam. Na przyszłość muszę znaleźć bardziej estetyczny sposób dodawania oczek w tym miejscu, może macie jakiś pomysł/radę/cokolwiek? ;)

Odnośnie jeszcze wzorów do wrzucenia na druty to w październiku zaszalałam i...

stałam się posiadaczką czterech książkowych pozycji, które były na mojej "wish-list" od dawna. Trzy z nich widnieją na zdjęciu, czwarta to książka  - Debbie Stoller "Stitch'n bitch. Superstar knitting". Ale o mojej skromnej kolekcji dziewiarskich książek może jeszcze napiszę w osobnym poście (jeśli macie takie życzenie) :)

Moja listopadowa czapka już także doczekała się realizacji, ale ze zdjęciami poczekam jeszcze na komin dziergany do kompletu.




niedziela, 2 listopada 2014

Wrzosowy komplet

Już prawie zapomniałam, że gdy się coś tworzy fajnie jest sięgać po nowe formy, wymyślać to całkiem od zera i z pewnym drżeniem w sercu, z pewną adrenaliną przyglądać się ukazującemu się efektowi. I tak było w tym przypadku. Wydziergałam pierwsze ponczo w swojej dziewiarskiej karierze! :)




 Nie liczy się to, że trzykrotnie zdarzyło mi się go pruć, że raz po raz zmieniała się koncepcja i za każdym razem musiałam zaczynać od zera. Gdy w końcu został ukończony, gdy odpięłam ostatnią szpilkę po blokowaniu - poczułam dumę.
 Wg mnie jest bardzo kobiece, eleganckie ale z charakterem, na specjalne zamówienie dla Wrzosowego Elfa :)
Do kompletu powstały mitenki i to właśnie one były główną inspiracją dla poncza - dziergane były ze wzoru Kujeillen z drobną modyfikacją. Włóczka - jedna z moich ulubionych - Drops Baby Merino w kolorze wrzosowym - same ponczo dziergałam na drutach 3,5 mm, mitenki na 3,0 mm.




Moje "nowatorskie" mitenki także zostały już ukończone i od kilku dni grzeją moje łapki, ale jeszcze nie doczekały się zdjęć, więc post na blogu także musi jeszcze chwilę poczekać.

Przy okazji chciałabym także podzielić się z Wami informacją o akcji, w której biorę udział. To w sumie wyzwanie - 12 czapek w 1 rok. Jedna czapka każdego miesiąca! Uwielbiam czapki, ale zbyt często zdarza mi się odkładać ich wydzierganie na później, a tutaj mam odpowiednią motywację. Kto jeszcze się przyłączy? :)


Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...