wtorek, 24 lutego 2009

Ja potrzebuję słońca i zieleni!!

Wracaj Liadan, wracaj do domu, zanim znowu okrzykną Cię zapomnianą. Wracaj, Dziecko Lasu, Córo Natury, wracaj…

Nigdy nie odeszłam. Mogłam jedynie stwarzać pozory, udawać, że nie widzę tego, co się dzieje, że nie czuję, choć nigdy czuć nie przestałam. Dzisiejszy nów budzi we mnie niepokój, odczuwany od dłuższego czasu brak słońca, brak zieleni nasilił się, przemienił w potwora, który napada na człowieka, gdy ten nie patrzy i dusi tak mocno, że serce bije coraz wolniej. Tak mi Ciebie brak, moja przyjaciółko na uroczysku, tak mi brak dotyku na skórze Twojej mokrej kory, spokoju jaki ofiarowujesz. Tak mi Ciebie brak.
Brakuję mi pełnych zachwytu światem zachodów słońca, brakuje ciepłych wieczorów, gdy można leżeć na łące i patrzeć w rozgwieżdżone niebo i nie myśleć o niczym innym tylko o tym niebie i deszczu i mgły wieczorem i letnich burz, które pokazują, że natura jest silna, że człowiek jej nigdy nie zdominuje tak jak by tego co niektórzy chcieli.
Brakuję mi szaleństwa i miłości do wszystkiego, którą odczuwam zawsze, gdy robię coś dzikiego, zgodnego z naturą, sprzecznego z rozsądkiem cywilizowanego, współczesnego człowieka.
I brakuję mi wielu innych rzeczy, ale przecież jestem Celtem, jakoś tą zimę trzeba przetrzymać, wierzyć, że śnieg niedługo stopnieje i z każdym dniem będzie coraz cieplej. Bo będzie, idzie wiosna, czuję ją ;)

Ja 21:34:45
ja potrzebuję słońca i zieleni!!
Ja 21:34:46
;(
Kasieńka 21:35:55
:)
Kasieńka 21:35:59
to weź kredki:)
Kasieńka 21:36:02
i pomaluj świat :D
Kasieńka 21:36:04
zakochani tak mogą :D
Kasieńka 21:36:06
Podobno :D

środa, 18 lutego 2009

And I found You...

Zadziwiająca jest ludzka natura – nie mam żadnych zahamowań by dzielić się smutkiem, a szczęściem – czy wypada pisać o szczęściu? Czy mój powód do szczęście nie jest zbyt błahy? Historia oceni…

Kolejny cudowny wieczór mego życia. Kolejny koncert w przecudownym towarzystwie. Można pomyśleć – scenariusz się powtarza. Z tym, że byliśmy sami w tłumie ludzi, dla mnie inni nie istnieli, w pewnym momencie nawet zapomniałam o tym, że jestem na koncercie i powinnam słuchać pięknego śpiewu Katarzyny Groniec. Nasze splecione dłonie. Coś czego nie potrafię wyrazić słowami, zapiera dech w piersiach, przeraża, bo coś tak prostego, rzekłabym nawet trywialnego może tak zachwycać. Ja wiem, przejawiam cechy emocjonalnej ofiary cywilizacji. Ale, po nitce do kłębka i ja do czegoś kiedyś dojdę. Jestem na dobrej drodze. Chociaż nie, jesteśmy ;)
Pokochałam. Miałam, mam milion wątpliwości, ale jest za późno by powstrzymać tą przecudowną falę uczuć. Popełniam ten sam błąd, co przed miesiącami? Nie! A nawet jeśli, to ja mam prawo wierzyć, bez znaczenia na pesymistyczne przeczucia…. Słowa im przeczą, a ja chcę zaufać słowom, jego, moim własnym.
Jesteśmy razem i cieszę się każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie, z nim…

wtorek, 10 lutego 2009

Sen jest tylko snem ( z listów do D.)

Czas zatrzymał się w miejscu. Niebywałe zjawisko, gdyby tylko dało się powstrzymać bezwarunkowe drżenie serca – ta chwila mogłaby być piękna. Miarą jej cudowności są łamane granice wyznaczone przez irracjonalny strach, strach przed drugim człowiekiem. Ta chwila była piękna.
Współczesna wiedźma nie żyję chwilami minionymi, nie warto wszak oglądać się za siebie, cokolwiek by z tego nie wynikało i jakkolwiek można to interpretować. Zapomnijmy o przeszłości i dajmy się ponieść temu, co jest? Kusząca propozycja, niemal wątpliwości najmniejszych nie mam by się zgodzić… Tylko nikomu nie mów. To będzie nasz pierwszy wspólny sekret. A kiedy zamknę oczy zobaczę właśnie Ciebie.
Gdyby ktoś mógł zajrzeć w moją duszę, przeczytać moje myśli jak z otwartej księgi, gdyby kiedykolwiek się ktoś taki pojawił niewątpliwie nie zrozumiał by mnie uznając jedynie za okrutną. Darujmy sobie wszystkie słowa wytłumaczenia, oszczędźmy swoim uszom łzawych usprawiedliwień. Czy tak trudno uwierzyć, iż tak naprawdę nikt z nas nie jest temu winien?
Oboje dostaniemy to, czego pragniemy, zaspokoimy głód ciała i duszy. Czyż nie będziemy względem siebie fair? Zdrada będzie miała jedynie duchowy wymiar, przynajmniej z mojej strony, nigdy o Tobie nie zapomnę. Nie popełnia się dwa razy tego samego błędu, najdroższy. Ilekroć zrodzi się we mnie prawdziwa potrzeba rozmowy napiszę do Ciebie list i schowam go tak głęboko, że nigdy nikt go nie znajdzie. On się nigdy nie dowie.
A gdy pewnej nocy usłyszy jak czule wymawiam Twoje imię przez sen, odpowiem jedynie, że sen jest tylko snem i nauczę się kontrolować siebie ;) Kolejnym zadaniem będzie świadome śnienie.

środa, 4 lutego 2009

Celt walczy, Celt nigdy się nie poddaje i niczego się nie boi ;)

Zaczynam dostrzegać krótkotrwałość uczuć, emocji. Dlatego właśnie nie piszę już, o tym, co się u mnie dzieje. Wszelkie stany mego ducha są zbyt krótkotrwałe bym miała cokolwiek powiedzieć na ich temat. Ponadto – chyba wreszcie dorośleję - nabieram dystansu do moich uczuć. Nieświadomie wpadam w stany przygnębienia, które świadomie zwalczam poszukując spokoju, ciszy, odrobiny światła w mroku. To nie optymizm, to wiara. A może tylko rosnący księżyc i zbliżająca się wiosna.
Zostało mi tylko kilka tygodni szkoły. Moja prezentacja na język polski mimo iż pisana w późnych godzinach nocnych oceniona została na bardzo dobry. No, poza wstępem, w którym ponoć za dużo egzaltacji, ale na Boga, wybrałam motyw jesieni uważając, że będę mogła potraktować go w poetycki sposób.
Kryzys światowy komplikuje mi życie. Teraz, gdy muszę dokonać jednego z ważniejszych wyborów mojego życia. Kryzys, który ma ponoć trwać przez najbliższe pięć lat ma dotknąć w największym stopniu turystykę. Dział, w którym chciałabym pracować. Cóż, kryzys nie jest w stanie wpłynąć na moje ambicje, cele, do których od kilku lat dążę. Nadal chcę pracować w muzeum i już chyba nic tego nie zmieni. A jeżeli w Polsce nie znajdę pracy, będę miała powód by wyjechać ( i nie wrócić i choćby na zmywaku byle w Irlandii mojej kochanej, wśród Celtów).
Właśnie, po raz kolejny i z pewnością nie ostatni to właśnie Celtowie mi pomagają ;)

Zaczynam odkrywać sposoby...właściwie trudno mi powiedzieć na co, zdobycie drugiej osoby? Jego serca? Hmm...być może właśnie tak :) Boże, mam coś takiego jeszcze jak spontaniczna reakcja :D Cóż, byłam naprawdę mile zaskoczona, gdy spotkałam go w tym samym momencie, w którym już miałam do niego pisać by do mnie przyszedł :D A przy okazji, skoro już o moich stosunkach z innymi, znalazłam coś, co sprawia, że mogę wreszcie pozbyć się tamtego beznadziejnego uczucia. To wiara. Nie mogę kochać, nie wierząc, a nie wierzę, ani w niego, ani jemu. Nie po przepłakaniu całego dnia przed urodzinami, nie po tyle złamanych słowach… „przyjadę”. Zapraszam, ale jak przyjaciela z dawnych czasów, nikogo więcej…

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...