czwartek, 16 lutego 2012

O twórczości Stieg'a Larsson'a z liadanowego punktu widzenia.

Po przeczytaniu dwóch z trzech części serii Millenium zdecydowałam się napisać kilka słów dotyczących moich wrażeń i przemyśleń na temat twórczości tego Pana.

Nigdy nie byłam wielką miłośniczką powieści kryminalnych, ale zdarzyło mi się kilka z nich przeczytać. O serii Millenium słyszałam wiele pozytywnych opinii do tego intrygujący tytuł: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" więc sięgnęłam i przeczytałam niemal z zapartym tchem. Książka wciągająca i należy jej do przyznać. Druga część, "Dziewczyna, która igrała z ogniem" także, a może nawet jeszcze bardziej.

Ale... żeby nie było, że tym razem będzie post pochwalny na część twórczości Larsson'a to powiem, że bardzo, ale to BARDZO nie podoba mi się STYL tego Pana.

Pierwsza część - "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - może to wina tłumaczenia, nie wiem - w każdym razie angielskie słówka, wtrącania - nie rozumiem czemu miałoby to służyć. Ok, ludziom w codziennym życiu zdarza się wpleść tu i ówdzie angielskie słówko - mi także - i może rzeczywiście sprawia to wrażenie realności języka, którym posługują się bohaterowie. Ale zwyczajnie nie podoba mi się taki zabieg w literaturze.

Druga część - "Dziewczyna, która igrała z ogniem" - i tutaj będę jeszcze bardziej krytyczna - ale przepraszam bardzo, ja czytam powieść kryminalną czy reklamę konkretnych produktów? Może znowu będę niedzisiejsza, może we współczesnych powieściach należy pisać, że bohater nie tylko korzysta z komputera, ale jest to komputer KONKRETNEJ FIRMY (i tutaj jeszcze oprócz konkretnej nazwy danego modelu wymienienie tego co zawiera w sobie) albo pojawiająca się co chwilę informacja, że meble, z jakich korzysta bohater, bądź jakie pojawiają się w jego przestrzeni są meblami z IKEI. Nie mówiąc o opisie (na kilka stron jak dobrze pamiętam) wycieczki bohaterki do sklepu IKEA.
Aż nie mogę się oprzeć, zacytuję Wam fragment książki:
Dowlokła się do 7-Eleven, gdzie kupiła szampon, pastę do zębów, mydło, kefir, mleko, żółty ser, jajka, chleb, mrożone bułki cynamonowe, kawę, herbatę ekspresową Lipton, ogórki konserwowe, jabłka, duże opakowanie Billy's Pan Pizza i karto marlboro light. Zapłaciła kartą Visa.
I ja się pytam. Po co to wszystko?
Mnie to zniechęciło.  Sięgnę po trzecią część by poznać dalsze losy bohaterów. Ale Larsson nigdy nie będzie dla mnie przykładem utalentowanego pisarza, bo stworzenie wartkiej akcji i ciekawych postaci to raz, a dwa to styl w jaki się to ujmuje.

wtorek, 14 lutego 2012

Raport z frontu robótkowego.

Żeby nie było, że przez ostatnie pół miesiąca nic nie zrobiłam. Oto i kilka ujęć tego, co zrobiłam albo nad czym nadal pracuję:

Księga z Zaczarowanego Królestwa. Nie będę się dzielić z Wami tekstami, które znajdą się w tej księdze, chociaż nie będzie tam żadnych wielkich tajemnic. Za to pokaże Wam od czasu do czasu jakiś obraz w niej zawarty, czy wykaligrafowany napis.

Pierwsza strona.

Et in Arcadia Ego - rozdział pierwszy i ramka, którą sama "zaprojektowałam".

Z frontu robótkowego -  użerania się z szydełkiem ciąg dalszy. Może Wy, moje Drogie Czytelniczki, będziecie w stanie mi pomóc. Otóż znalazłam na youtube filmik instruktażowy jak zrobić buciki dziecięce na szydełku. W pierwszym okrążeniu robótka powinna zawierać 32 a w drugim już 40 i za nic mi to nie wychodzi dodając tyle słupków o ilu jest mowa w  instrukcji.


Póki co wyszło mi coś takiego, więc chyba nie ma tragedii.

A tutaj jednopalczaste rękawiczki na drutach się tworzyły.

I jeszcze na koniec hafcik. Dobrze mi się wyszywa na aidzie 16 firmy DMC. 



środa, 1 lutego 2012

Czapeczki dla A./Imbolc

Czapeczki poczyniły się już dwie. Jedna ma dość małe rozmiary, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że A. będzie  jak na noworodka przystało malutki i czapeczka mu posłuży przez jakiś... miesiąc. O ile spodoba się rodzicom. Na włóczce Sekerim Batik pracowało mi się dobrze, jedynym minusem jest forma jej zwinięcia - jak widać na poprzednim zdjęciu włóczki już wtedy mi się za bardzo rozwinęła, a później było już tylko gorzej, więc postanowiłam w końcu zwinąć ją w porządny kłębek. Z drugiej strony rozumiem ten sposób nawijania włóczki - mając taką postać ukazuje bogactwo kolorów całego kłębka, podejrzewam, że gdyby była w ściślejszym kłębku byłoby to niemożliwe. 

Za modela posłużył smok-skarbonka

Czapeczka, która niezamierzenie wyszła jak beret.

Tymczasem wszystkim świętującym życzę dużo światła, pozytywnej energii w codziennym życiu. To święto Bogini Inspiracji, więc w pewien sposób także święto twórczyń wszelakich, nasze święto. Choć przed nami wciąż najsroższe mrozy połowę pory zimowej mamy już za sobą, pora wyglądać wiosny. 
Niech Brigid Wam błogosławi! 

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...