środa, 23 lipca 2014

Wspólne dzierganie i czytanie (3)

Za oknem jakby jesień, zrobiło się szaro a deszczowe chmury przeglądają się w kałużach. Idealny dzień by zostać w domu, zaparzyć kubek gorącej herbaty* i zanurzyć się w książkę.
* zimne napoje nie wchodzą w grę, gdyż od wczoraj odczuwam dokuczliwe drapanie w gardle


W końcu udało mi się przebrnąć przez "Ostatnią kohortę" Waldemara Łysiaka. Pierwszy tom przeczytałam w tydzień - niestety akcja drugiego w ogóle mnie nie wciągnęła i muszę powiedzieć, że książkę ratują wg mnie tylko dialogi. Gdybym miała ocenić tą książkę w skali od 1 do 5 po samym zakończeniu to dostałaby ode mnie 1.

Aktualnie czytam "Dobry Omen" Terry'ego Pratchett'a i Neil'a Gaiman'a, w kolejce czeka zaś kolejna książka tego drugiego czyli "Chłopaki Ananskiego". Dobrych kilka lat temu przeczytałam "Koralinę" i odtąd nazwisko Gaiman'a zapadło mi głęboko w pamięci jako autora po którego warto sięgnąć. Z jego dorobku chciałabym przeczytać jeszcze "Nigdziebądź", "Dym i lustra" oraz "Księgę cmentarną". 

Na drutach trzy robótki, z czego jedna idzie do sprucia. Ale od początku - pierwszy jest tęczowy szalik. Powoli zaczynam planować wolny dzień by wybrać się do teściów i go zblokować (ciężko byłoby mi go blokować w domu gdyż z założenia będzie miał około 3 metrów a tak rozłożę puzzle na trawie i w pogodny dzień szybko wyschnie). Druga robótka to chusta Semele, która w końcu doczekała się swojego czasu, dziergam z zachwycającej Jilly (Dream in color) w jedynie słusznym kolorze Tart i już nie mogę się doczekać aż będzie gotowa, z drugiej strony dzierganie z tej włóczki jest wielką przyjemnością, chociaż sprawia wrażenie delikatniej i łatwej do sfilcowania - nim jeszcze postanowiłam ją wykorzystać w Semele zrobiłam próbkę w razie gdybym miała zamiar dziergać sweterek albo bluzeczkę i próbka w praniu i po praniu zachowywała się bardzo fajnie i nic się z nią nie działo, tzn nie sfilcowała. Trzecia robótka to eksperyment więc w sumie nawet nie żal mi tego pruć. Odkąd dziergam dwukrotnie zdarzyło mi się pracować z bawełną i były to formy małe, dziergane dla siostrzenic. Potem bawełna pojawiała się tylko przy małych formach typu pokrowiec na telefon, szydełkowy element na kocyk, kwiatek, itp. Tym razem stwierdziłam, że szaleństwem będzie dzierganie upalnym latem z wełny więc kupiłam bawełnę, z której miałam zamiar wydziergać Alice in Wonderland. Zrobiłam próbkę, dobrałam mniejsze druty a po przymiarce i tak okazało się, że strasznie "rozwklekła" dzianina mi z tego wyszła więc wolę spruć niż marnować czas na kończenie czegoś co nie będzie mi się w żaden sposób podobać. W dniu przymiarki wyglądało tak:
Alice jest cudowna i zachwycam się nią odkąd zobaczyłam zdjęcia projektu Lete więc z całą pewnością doczeka się swojej równie pięknej realizacji ale w wełnianej wersji.

piątek, 18 lipca 2014

Sweet dreams (are made of yarn)

Jakiś czas temu skuszona wakacyjną promocją w Zagrodzie nabyłam motek włóczki (właściwie dwa ale ciii). Była to włóczka Lace Scrumptious  - 1000 metrów jedwabiu i merynosa w kolorze cherry, więc jak tu się nie skusić?Niestety, jak tylko rozpakowałam przesyłkę i zobaczyłam włóczkę wiedziałam, że to nie jest czerwień trafiająca w mój gust. Tak czasami bywa. Pojechałam do pracy, spotkałam siostrę, pochwaliłam się włóczką i szczęśliwy traf chciał, że mojej własnej rodzonej siostrze ten kolor akurat się bardzo spodobał. Koniec końców w prezencie urodzinowym dostała ode mnie chustę. Ale jaką! Na ten wzór też jakiś czas "chorowałam" i gdyby nie był w zestawie to już dawno bym go kupiła tak to się zastanawiałam, rozważałam (inne chusty tej projektantki też mi się podobają, np. Morticia) ale to jednak Sweet Dreams urzekł mnie od pierwszego wyjrzenia. 6 dni. 1 dzień poświęcony w całości na zamykanie oczek ;)


użyłam głównie czerwonych koralików Toho Round 8/0 ale pojawiają się też 11/0


zbliżenie na te wszystkie czasochłonne pikotki
Chusta wyszła średnich rozmiarów - nie jest szczególnie duża, w sam raz na zakrycie ramion w chłodny wieczór. Elegancka - czerwień sama w sobie ma coś eleganckiego, klasycznego. Ciekawostka jest taka, że zostało mi około 68 gram włóczki - będzie z tego jeszcze jednak chusta co najmniej :) Zaczęłam dzierganie na drutach 3,75 mm a skończyłam na 5,00 mm - ale przez pomyłkę. Miliony pikotek zamykałam podczas wczorajszego spotkania spod szyldu "dziergsession"  - gapa jestem i nie zrobiłam nam żadnego zdjęcia by było czym pochwalić się na blogu. Musicie uwierzyć mi na słowo, że naprawdę fajnie jest się spotkać i razem coś podłubać ;)
Na zakończenie jeszcze podzielę się z Wami moją dzisiejszą miłością muzyczną -

Do zobaczenia!

środa, 16 lipca 2014

Ynis Avalach

Oto i historia kolejnego sweterka, ale jakże innego od wszystkich jakie dotąd dziergałam.  Zacznę jednak od podziękowań w stronę drogiej Amanity za całe pokłady cierpliwości, jakimi musiała wykazywać się dostając ode mnie ciągle maile z pytaniami i wątpliwościami. Testowanie zaczęło się jeszcze w maju i wtedy jeszcze dziergałam z Malabrigo Arroyo, który jest zachwycający jak na Malabrigo przystało, ale raz - wyszła mi jakaś dziwna próbka i zamiast drutów 4,0 mm zaczęłam dzierganie na 4,5 mm, a dwa, że strasznie ciągnie mnie ostatnimi czasy w stronę kolorów. Więc tutaj coś mega niespodziewanego - Caitlin w fuksji.

Muszę wyznać, że to właśnie "smock" na rękawach urzekł mnie od pierwszego wyjrzenia w tym sweterku. 

 Wydłużony tył to zdecydowanie to co tygryski lubią najbardziej. Ale powiedzcie mi, bo się zastanawiam - czy to na pewno ma pewne krągłości zakryć czy wręcz je uwydatnić?

 Użyłam włóczki Alize Cashmira i zużyłam nieco ponad 3 motki a czwartym dosłownie kończyłam dekolt, dziergałam na drutach 4,0 mm i nie chciało mi się zmieniać rozmiaru drutów na ściągacz, ale jest ok ;) Nie modyfikowałam wiele w związku z testowaniem, więc tutaj przyznaję się tylko do mniejszej ilości rzędów skróconych na tyle sweterka - właściwie dopasowałam tutaj długość tyłu do własnych potrzeb. Rzędy skrócone wykorzystałam także obrabiając dekolt.
Na moim instagramie możecie zobaczyć zdjęcie z wersji "malabrigowej" która ostatecznie uległa spruciu. Ale nic straconego - pomysł na wykorzystanie tej wełenki już wykiełkował w mojej głowie. Tymczasem zmykam przerabiać kolejne oczka, bo czas goni!

Przypominam o jutrzejszym dziergsession!

sobota, 12 lipca 2014

Dziergsesion

Musicie mi wybaczyć, ale nadal nie mam do pokazania żadnej ukończonej robótki, chociaż zgodnie z zapowiedzią obfotografowaliśmy Ynys Avalach, który miałam okazję testować. Dzisiaj w warunkach pochmurno-deszczowych wypróbowałam sweterek i spisuję się świetnie. Nie mniej jednak czekam na zielone światło jeśli chodzi o publikację zdjęć.

Lipiec to dla mnie szczególny miesiąc ze względu na urodziny moje, mojej siostry i moich znajomych, Jacka i Marty. To doskonała okazja do spotkań i przy jednym takim spotkaniu odbył się spontaniczny dziergsession, który tutaj bardziej przypominał dzierg-lesson, a dlaczego?

nauczanie podstaw dziergania wcale nie jest proste :)

z prawej Amanita z lewej Marta :)




Było super. Ale na tym nie koniec. Kolejne takie spotkanie planowane jest już na nadchodzący czwartek i w tym miejscu pragnę zaprosić Was na kolejny dziergsession. Spotykamy się pod restauracją Pizza Hut Zamek (w której pracuję) o godzinie 15 a później idziemy na trawkę przy Multimedialnym Parku Fontann.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...