niedziela, 23 października 2011

Mroźny oddech zimy

Bonifacy chadza własnymi ścieżkami i zdaje się być o niebo szczęśliwszy niż był będąc kocim mieszkańcem Warszawy. Wieś mu służy, zrobił się łagodniejszy i łasi się do nóg zamiast od razu rzucać się z pazurami w reakcji na każdą pieszczotę. Być może jednak wieś tak uderzyła mu do głowy, że o nas zapomniał i nie od razu chciał do nas przyjść, choć może za rzadko bywamy na wsi, za rzadko nas widuje, by pamiętać.

Ja także zapominam o obowiązkach, nogi same mnie prowadzą po dawnych ścieżkach i z żalem stwierdziłam wczoraj, że wrzosy już przekwitły, że jesień w mieście jest niepodobna do tej na wsi, że trawa skrzypiąc pod nogami zapowiada zimę. Zapomniałam jak piękne jest niebo nocą, jak cudownie rozgwieżdżone i bliskie na wyciągnięcie ręki, nawet dla mnie, a może przede wszystkim - krótkowidza bez okularów. Wychowałam się na wsi, pamiętam rzeczy, o których moi siostrzeńcy i siostrzenice już się nie dowiedzą bo świat się zmienił. I nie łudzę się, że gdybym napisała o tym świecie - zrozumieliby.

I kilka fotografii z wczorajszej podróży na wieś. Niestety obowiązki zmuszają nas do ciągłych podróży, nie mamy możliwości zatrzymania się w miejscu na dłuższy czas, chyba, że tym miejscem jest Warszawa i kręcimy się między pracą a mieszkaniem. W piątek o 22 skończyłam pracę, pojechaliśmy na wieś załatwić kilka spraw, odwiedzić rodzinę, wieczorem już powrót do Warszawy a dzisiaj praca.

czarna plama w tle to Bonifacy
polecam powiększenie zdjęć


Zarówno zioła i jak trawy poczuły już mroźny oddech zimy. 

wtorek, 18 października 2011

weselne reminiscencje

Można by powiedzieć, parafrazując pewne powiedzenie: ślub, ślub i po ślubie, a nawet po weselu i zdaje się, że zdążyłam nawet odespać, choć nadal odczuwam zmęczenie. Nie wiem czy wiele ludzi ma ślub swoich marzeń, ja miałam. Udało mi się wyglądać dokładnie tak jak chciałam wyglądać, a może nawet i lepiej. Myślę, że spokojnie mogę napisać, że moja piękna suknia w połączeniu z płaszczem wzbudziła zachwyt, więc udało mi się osiągnąć coś więcej poza własną satysfakcją.  Pan Młody wyglądał równie pięknie i choć nieco z innej bajki to i tak pięknie nam razem było, przynajmniej ja tak twierdzę. Zdjęć zbyt wielu nie mam, ale podzielę się z Wami tymi, które mam ;)

z szanownym mężem 

i tańcząc z Misią ;) 

A tutaj link do albumu


czwartek, 13 października 2011

celtycka zakładka


Jest to najtrudniejsza praca jaką wykonałam do tej pory, tym samym była bardzo czasochłonna i przyznaję szczerze, że  trzy razy do niej podchodziłam. Dwa razy pomyliłam się w obliczeniach oczek, i do tego nawet nie jestem w stanie określić kiedy i w którym miejscu w związku z czym prucie się nie opłacało - zaczynałam od nowa. Ale po trzech tygodniach ją skończyłam. Jestem zadowolona z efektu końcowego. 

piątek, 7 października 2011

"Droga Liadan"

Lubię wspominać, szczególnie w tak urocze, szaro-deszczowe dni jak dzisiejszy, gdy nie muszę wychodzić z mieszkania, gdy nic wielkiego i ważnego nie wzywa mnie,  więc robię co dusza zapragnie, a pragnie w końcu skończyć wyszywankę.

Tymczasem jednak muzyka zaprowadziła mnie w odległe rejony wspomnień, ku miejscu, które już (niestety) nie istnieje, a było moim pierwszym blogiem. Mylog odmówił współpracy i straciłam jakieś pół roku swoich notek, gdybym powiedziała, że nie było tam nic ważnego byłoby to słodkie kłamstwo dla siebie samej. Było tam mnóstwo ważnych rzeczy,  moje wspomnienia i słowa innych, ważnych ludzi. I wszystko to przepadło. Nie pociesza mnie myśl, że było tam tak smętnie, że może i miało tak być. Zachowałam jednak pewne słowa, które przechowuję skrycie w swoim magicznym pudełku. Słowa proste, lecz... właśnie, ważne. Dla mnie wtedy bardzo ważne.

"Droga Liadan, niczym się nie martw. Ludzi takich jak Ty jest bardzo dużo, ludzi wrażliwych na piękno... " 

niedziela, 2 października 2011

haft płaski po raz pierwszy


Jest tak jak myślałam, haft płaski niesie więcej radości, więcej możliwości i konwencji własnej i wg mnie wygląda zwyczajnie lepiej. Praca nad haftem płaskim także idzie mi lepiej, szybciej. Materiał, na którym haftowałam to bawełna, wybrana całkowicie intuicyjnie w sklepie z materiałami. Tymczasem do zagospodarowania przeze mnie jest niemal 1 m kwadratowy tegoż zacnego materiału, więc spodziewajcie się więcej takich prac. Tymczasem chwalę się tym, co stworzyłam.



A ślub zbliża się wielkimi krokami. Kiecka nadal się szyję, płaszcz nadal się szyję.





Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...