środa, 25 czerwca 2014

Żyję.

Po miesiącu daję znak życia, bo nadal żyję, mam się dobrze i nawet dziergam, chociaż jak patrzę wstecz to zastanawiam się jak znajdowałam czas na to dzierganie, na szczęście nie widzę przeszkód by zabierać robótkę wszędzie ze sobą i dziergać w drodze do i z pracy :) Przykro mi, że nie byłam w stanie zorganizować żadnego spotkania spod znaku "dziergsession" jednak musicie mi uwierzyć, że w tym miesiącu naprawdę ciężko pracowałam a ostatnie dwa wolne dni spędziłam  z dala od Warszawy.

Na froncie robótkowym na ukończeniu test dla Amanity. Jeszcze trochę a później kąpiel w Eucalanie i kilkudniowe schnięcie. Sesja zdjęciowa zaplanowana na niedzielę, więc trzymajcie kciuki by kapryśna ostatnimi dniami pogoda tym razem dopisała.

Na drutach mam także drugą robótkę, ten niby prezent na 5 lipca, ale po ostatnim maratonie w pracy i konieczności ukończenia testu w terminie straciłam nadzieję na ukończenie go na czas, pocieszam się stwierdzeniem, że na co komu szalik w środku lata? :)

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...