wtorek, 30 kwietnia 2013
Beltaine
Wszystkim świętującym Beltaine życzę mnóstwa pozytywnej energii wypełniającej serce i dającej siłę do działania, tworzenia, rozwijania się. Niech nadchodzący czas będzie dla Was czasem wszelkich pomyślności i radości.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Haruni no.2
O rozpoczęciu tego projektu pisałam już w lutym, ale został przeze mnie ukończony zaledwie w zeszłym tygodniu. Czemu? Po drodze pojawiały się jakieś problemy ze schematem (które sama sobie stwarzałam) więc nie chcąc pruć odkładałam na "lepszy dzień" i tym sposobem się zeszło. Ale za to chusta wygląda tak jak powinna wyglądać i jest kolejnym powodem bym mogła być z siebie dumna. Tym bardziej, że chusta jest prezentem dla Tuome która wzięła udział w zabawie "Podaj dalej" o której pisałam już tutaj. Wczoraj wieczorem dostałam wiadomość, że chusta dotarła i się podoba :)
Dane techniczne:
- włóczka ukochana Drops Lace w kolorze czarnym, "na oko" patrząc jakieś 3/4 motka [eh, muszę w końcu zainwestować w wagę kuchenną]
- druty drewniane 3,5 mm, bordiura na drutach metalowych 4,0 mm
- koraliki czarne nieznanej firmy
Ukończyłam już także kolejny udzierg, dość spontanicznie wymyślony, bo idea zrodziła się zaledwie w zeszłym tygodniu. Pochwalę się jak dotrze do właściwej osoby.
W planach zaś mam wydzierganie pasiastej Revontuli, gdyż jestem w posiadaniu "resztek" Drops Lace po czterech chustach w czterech różnych kolorach. I coraz częściej spoglądam w stronę włóczek dziecięcych. W maju w końcu zobaczę się z moją ciężarną siostrą i mam nadzieję, że do tego czasu coś dla dzidziusia wydziergam. Przy okazji, spacerując po Warszawie dostrzegłam na wystawie sklepowej włóczki, więc wiedziona ciekawością weszłam. Jak można się domyślić - nic specjalnego oprócz cen - bo 20 zł za 100% akrylu, to chyba przesada, prawda?
Dane techniczne:
- włóczka ukochana Drops Lace w kolorze czarnym, "na oko" patrząc jakieś 3/4 motka [eh, muszę w końcu zainwestować w wagę kuchenną]
- druty drewniane 3,5 mm, bordiura na drutach metalowych 4,0 mm
- koraliki czarne nieznanej firmy
Ukończyłam już także kolejny udzierg, dość spontanicznie wymyślony, bo idea zrodziła się zaledwie w zeszłym tygodniu. Pochwalę się jak dotrze do właściwej osoby.
W planach zaś mam wydzierganie pasiastej Revontuli, gdyż jestem w posiadaniu "resztek" Drops Lace po czterech chustach w czterech różnych kolorach. I coraz częściej spoglądam w stronę włóczek dziecięcych. W maju w końcu zobaczę się z moją ciężarną siostrą i mam nadzieję, że do tego czasu coś dla dzidziusia wydziergam. Przy okazji, spacerując po Warszawie dostrzegłam na wystawie sklepowej włóczki, więc wiedziona ciekawością weszłam. Jak można się domyślić - nic specjalnego oprócz cen - bo 20 zł za 100% akrylu, to chyba przesada, prawda?
wtorek, 16 kwietnia 2013
garść pomysłów
Może jednak szydełko da się lubić?
Obudziłam się z myślą, że muszę ale to MUSZĘ wyszydełkować kwiatka, więc korzystając z instrukcji wydziergałam tyle i stwierdziłam, że ten kwiat to piękna poducha będzie, jeśli tylko znajdę odpowiedni materiał na pokrowiec (bez pokrowca w odpowiednim kolorze się nie obędzie, bo odstępy między płatkami kwiatka są za duże) i wypełnienie (tutaj może wata się nada?).
Kolejną zajawką jest chusta z koralikami ;)
Nauczyłam się je dodawać bez wcześniejszego nawlekania na włóczkę. Oczywiście także z yt - odsyłam. Zamiast nici dentystycznej używam do tego żyłki wędkarskiej, której użyczył mi mąż. Przy okazji wydało się, że był w posiadaniu koralików i nic mi wcześniej nie powiedział! :)
czwartek, 11 kwietnia 2013
osowiałam
Donoszę iż w ostatnim czasie więcej pruję niż dziergam. Toteż wydziergany korpus mojego pixie sweterka zamienił się w znów w motki włóczki. Zmieniła mi się koncepcja, ale nie będę o niej tutaj pisała w obawie, że znów coś mi się odmieni. Oby nie :)
Podejrzewałam, że rzecz się ma w ten sposób, ale moje 'racjonalne-ja' powtarzało, że to nie działa w ten sposób, więc przyznaję się - to moja wina, że zima trwała tak długo :) Miałam sobie wydziergać rękawiczki, ale powtarzałam, że luty to już prawie koniec zimy, więc wydziergam sobie za rok, tak samo w marcu, ale na początku kwietnia już się wkurzyłam i je w końcu wydziergałam w piątkowy wieczór. Od razu oczywiście
zrobiło się cieplej ;)
Wydziergałam także drugie dla siostry, całe czerwone, bez żadnego haftowanego motywu. Miałam pomysł, by wydziergać trochę większą wersję i ją sfilcować, wtedy spiralka i listek mogłyby wyglądać trochę lepiej, ale jeszcze się obawiam filcowania.
Tytuł tej notki jednak nie jest po to by narzekać.
Kolejny kolega z pracy poprosił o wydzierganie pokrowca dla swojej dziewczyny na telefon. Od razu wiedziałam, że w tej pracy wykorzystam motyw dzierganej sowy. Pierwszy, który wydziergałam był dość duży, mieści mój dysk przenośny, więc dziergałam kolejne, węższe i ze wstążeczkami. Czerwony oczywiście jest mój :)
Pozdrawiamy z Szyszką, która waży już 3 kg (mając jakieś 7 miesięcy)
Podejrzewałam, że rzecz się ma w ten sposób, ale moje 'racjonalne-ja' powtarzało, że to nie działa w ten sposób, więc przyznaję się - to moja wina, że zima trwała tak długo :) Miałam sobie wydziergać rękawiczki, ale powtarzałam, że luty to już prawie koniec zimy, więc wydziergam sobie za rok, tak samo w marcu, ale na początku kwietnia już się wkurzyłam i je w końcu wydziergałam w piątkowy wieczór. Od razu oczywiście
zrobiło się cieplej ;)
zdjęcie z fleszem robił mąż |
Tytuł tej notki jednak nie jest po to by narzekać.
Kolejny kolega z pracy poprosił o wydzierganie pokrowca dla swojej dziewczyny na telefon. Od razu wiedziałam, że w tej pracy wykorzystam motyw dzierganej sowy. Pierwszy, który wydziergałam był dość duży, mieści mój dysk przenośny, więc dziergałam kolejne, węższe i ze wstążeczkami. Czerwony oczywiście jest mój :)
Pozdrawiamy z Szyszką, która waży już 3 kg (mając jakieś 7 miesięcy)
czwartek, 4 kwietnia 2013
Wiosenne reminescencje.
Kolejna zmiana na blogu, pewnie za jakiś czas znowu coś wymyślę i nie sądzę by miało mi się to kiedyś znudzić, choć kto wie? Połączyłam dwa blogi w jedną zwartą całość, więc czasami będzie fotograficznie/migawkowo a czasami drucikowo, chociaż jak będzie naprawdę i tak okaże się z mijającym czasem.
Dzisiejszy post jest o wiośnie, której nie ma w tym roku i krajobrazu zza okna pokazywała nie będę, bo mi samej nie chcę się już tego oglądać każdego dnia w drodze do i z pracy. Pokażę za to zdjęcia, które powstały w marcu/kwietniuw 2011 i 2012 roku.
Dzisiejszy post jest o wiośnie, której nie ma w tym roku i krajobrazu zza okna pokazywała nie będę, bo mi samej nie chcę się już tego oglądać każdego dnia w drodze do i z pracy. Pokażę za to zdjęcia, które powstały w marcu/kwietniuw 2011 i 2012 roku.
Marzec 2011
Kwiecień 2011
Marzec 2012
Kwiecień 2012
Więc pytam - wiosno gdzie jesteś?
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Przepis na porażkę
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
-
Musiałam trochę poczekać by móc napisać ten post, ze względu na termin ukazania się wzoru, który testowałam, ale skoro ten ujrzał już światł...
-
Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...
-
Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl o powrocie do blogowania, część mnie tego potrzebowała. Ale za każdym razem jak wchodziłam na s...