czwartek, 31 maja 2012

9.

my road to nowhere
my forest
trees in fields
clouds floating through the sky
countless hours
only for me and my thoughts

my neverending story 
my voyage 





poniedziałek, 21 maja 2012

Irlandzki sweter

Zdjęcie ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia
Na potrzeby tego posta załóżmy, że nie potrafię pisać recenzji, więc post ten nie będzie niczym ponad moją własną opinię na temat danej książki.


Główna bohaterka - Rebecca Moray - jako archeolog tkanin wyrusza na Wyspy Aran (Irlandia) aby badać tradycję słynnych swetrów, które po irlandzku zwie się  Geansaí Árann . Zamierza bowiem napisać książkę poświęconej tej tematyce. Praca jest dla niej pewnego rodzaju ucieczką przed dramatycznymi wydarzeniami z przeszłości, jednakże  - jak łatwo się domyślić - jest zupełnie inaczej. Irlandczycy nie wyjawiają jej swoich sekretów od razu - na początek musi nauczyć się prząść, pomóc jednej z kobiet, w końcu wyruszyć do Dublina, aby zobaczyć Sharon - przyjaciółkę poznaną na studiach w Ameryce. Oczywiście  poświęca trochę czasu na badania swetrów, a każdy rozdział zaczyna się fragmentem opisującym poszczególne sploty na drutach, jednakże stwierdziłabym, że jednak jak dla mnie temat został potraktowany dość pobieżnie, zbyt pobieżnie. Postacią drugoplanową jest starszy mężczyzna, Sean, który na skutek jeszcze bardziej dramatycznych wydarzeń odsuwa się od innych ludzi i uchodzi w miasteczku za gbura, od którego lepiej trzymać się z daleka. Ten sam starszy mężczyzna jednak niemal w mgnieniu oka staje się bardzo miłym i życzliwym człowiekiem dla wszystkich po poznaniu Rowan, córki Rebeki. Obawiam się, że ludzie w rzeczywistości nie zmieniają się z dnia na dzień na skutek kilkuminutowych spotkań z innymi, więc ten wątek do mnie nie przemawia. Ocena końcowa? Przyznaję, że książka traktująca o robieniu na drutach, której akcja rozgrywa się w Irlandii jest dla mnie tak niesamowitym połączeniem dwóch pasji, że i tak należy do moich ulubionych. Nawet uwzględniając, że zachowanie głównej bohaterki jest wyjątkowo denerwujące, ale też pojawia się dość zabawny wątek miłosny, w którym rudy irlandzki skrzypek powtarza, że bohaterka uważa go za pięknego, bądź stwierdza, że jest rudy na całym ciele. Nie mniej jednak polecam, bo warto nawet dla zwykłej rozrywki. Wchłonęłam w 4 dni :)

W związku z tym, że Światowy Dzień Robienia na Drutach w Miejscach Publicznych był dość deszczowy i zimny wolałam zostać z drutami i kłębkiem w domu. Za to nadrobiłam w niedzielę a oto i zdjęcie zrobione przez męża, którego udało mi się na chwile oderwać od łowienia ryb nad żoliborskim kanałkiem.







1.

Warsaw in the mists
postcard
and
the sound of 
Max Richter music 




poniedziałek, 7 maja 2012

Bawełniana tuniczka dla M.

Dzisiaj na szybko. Przed pracą.  Wczoraj udało mi się skończyć tuniczkę dla M., wykorzystałam jedynie dwa z  trzech posiadanych motków bawełny Bahar BD, więc pewnie jeszcze coś z tego motka wydziergam. Muszę się jednak skupić na czymś innym teraz. Ale o tym opowiem jak już się wydarzy. 
Nie nauczyłam się jeszcze korzystać z opisów i gotowych wzorów. Może kiedyś poświęcę temu więcej czasu, teraz jednak eksperymentuję i w sumie daje mi to poczucie, że tworzę coś w pełni swojego. Tworzę zamiast odtwarzać. Ma to oczywiście swoje minusy - tutaj zanim skończyłam dół ze trzy razy go sprułam szukając odpowiedniej kombinacji splotów, ale za to z efektu końcowego jestem zadowolona. Mam już zamówienie na kolejną, dla drugiej siostrzenicy :) 

Bez owijania w bawełnę - pokazuję zdjęcia: 





Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...