Przy okazji zmiany pracy postanowiłam bliżej zainteresować się Tarotem, z tej okazji nawet popełniłam takie oto dzieło będące pierwszą stroną mojego zeszytu, w którym mam zamiar spisywać własne refleksje na temat poszczególnych kart i układów.
Czy wierzę, że karty są w stanie przepowiedzieć mi przyszłość? Nie, i nawet powiem, że średnio mnie interesuję jej poznawania, przyszłość jest piękna, gdy jest dla mnie niespodzianką i niech taką pozostanie. Więc pewnie zadajecie sobie pytanie, po co to wszystko. Ze zwykłej ciekawości, która kazała mi w życiu sięgać po takie i inne tematy i je poznawać.
Szukałam w Internecie historii tarota, która byłaby satysfakcjonująca dla kogoś, kto lubi historię jako naukę i oczekuję rzetelnych wiadomości zamiast ezoterycznego naginania faktów. Historie sama napiszę z tego, co znalazłam, ale przy okazji poczytałam sobie różne dziwne rzeczy na temat tarota między innymi także te pisane z tej drugiej strony. Tarota prawdy Ci (nie) powie, wypowiedzi na temat zła itd.. A ja nadal uważam, że zło jest w nas, i może czas najwyższy stać się świadomym tej naszej ludzkiej natury, bo nawet nie nazwę tego ułomnością. Popełniłam błąd, wyrządziłam komuś krzywdę, ale to nie byłam ja - to zły, który mnie opętał. Taka pocieszająca wersja, przecież jestem czyta jak źródło zaranne, niewinna i mieszka we mnie bezmiar dobra.
To zdecydowanie wersja nie dla mnie.
Przy okazji miałam okazje przypomnieć sobie o pewnym człowieku, kliknęłam kilka słów i okazało się, że chociaż nadal czuję żal, to już mu nawet źle nie życzę. To taka pozytywna myśl, czyż nie?