czwartek, 11 października 2012

Historia pewnego swetra

Był sobie sweter, w którym Liadan zakochała się od pierwszego wyjrzenia toteż postanowiła nabyć wzór od autorki i wydziergać sobie taki sweterek. Rozmyślania nad wyborem włóczki trwały długo, lecz gdy w końcu upatrzona włóczka trafiła do liadanowych rąk, wiedziała, że jest tą, której pragnęła. Od razu także zabrała się do dziergania. Na początek pojawiły się wątpliwości dotyczące rozmiaru drutów, na żyłkowych KP w rozmiarze 3,5 mm wychodziły jej duże, niezgrabne oczka. Pomyślała jednak, że skoro we wzorze jest tak napisane toteż tak trzeba i nic nie modyfikowała. Im więcej robótki przybywała tym bardziej podekscytowana była i z tym większą niecierpliwością czekała na efekt końcowy.
Gdy po raz pierwszy postanowiła przymierzyć sweterek uznała, że leży wyśmienicie i w stanie euforii zabrała się za dalsze dzierganie. I tak dziergała przerabiając kolejne rzędy wzoru a włóczki w kłębku ubywało, więc w pewnym momencie pojawiła się także obawa, że zabraknie jej włóczki. Nie zastanawiając się długo napisała więc do Pani Marty z zapytaniem o jeszcze jeden kłębek.  Szczęśliwie Pani Marta ufarbowała trzy motki w kolorze świerkowej zieleni, więc Liadan mogła nabyć jeszcze jeden brakujący jej kłębek. Myśląc, że teraz praca nad sweterkiem powinna pójść gładko zabrała się do dalszego dziergania a swetra przybywało i przybywało.

 Do momentu, w którym Liadan po raz kolejny postanowiła przymierzyć sweter na siebie i ku swojemu zdziwieniu okazało się, że jest on o wiele za długi, choć pozostało jej do wydziergania jeszcze kilkanaście rzędów. Efekt, który ujrzała w lustrze był daleki od zamierzonego toteż na fali złości na samą siebie spruła to co dotąd wydziergała. Z tego, co dawniej było niemal całym swetrem powstał pokaźnych rozmiarów kłębek.
I na tym kończy się bajka.



Mój pierwszy ogoniasty projekt zakończył się totalną porażką, ale nie zniechęceniem, bo i tak bardzo, bardzo chcę sobie wydziergać ten sweterek. Postanowiłam jednak przełożyć to nieco w czasie. I tak byłby on za cienki na zimę, więc teraz poświęcę się dzierganiu ciepłych, zimowych rzeczy a do ogoniastego wrócę na wiosnę. Coś niecoś zmodyfikuję, na pewno wezmę mniejsze druty, by oczka były bardziej zbite.

A na zakończenie muszę Wam powiedzieć, że wybrałam się w końcu do warszawskiego showroom'u Amiqs i jestem zachwycona. Tyle wspaniałych włóczek, taki wybór! Takiego sklepu w Warszawie właśnie potrzebowałam.  W niedzielę ponoć odbyło się tam spotkanie robótkowe, ale mam tego pecha, że w weekendy często pracuję, więc nie mogłam się tam pojawić. A co przywiozłam ze sobą ze sklepu Amiqs?


Piramidkę z Drops'owej Karismy. 16 motków na sweter dla męża, który spytany o kolor stwierdził, że może być czarny lub zielony. Na czarnym nie widać za bardzo warkoczy, a sweter ma być mocno warkoczowy, więc trafiło na zieleń. Odcień na zdjęciu jest przekłamany, w rzeczywistości jest bardziej żywy, leśny, taki jaki lubię najbardziej :)

1 komentarz:

  1. szkoda że tak wyszło - ale może się później uda - możesz podać mi adres tego sklepu jak będę w W-Wie to skoczę :) ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...