wtorek, 8 września 2009

Mistrz Tolkien

Każda przeczytana książka jest podróżą. Jedne nudzą, inne na długi czas zapisują się w naszej pamięci, tak, że wracamy na wydeptany trakt ilekroć dotyka nas tęsknota.
Żebym to ja pamiętała kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Mistrza i co mnie wtedy podkusiło. Chyba szły wakacje, nauka dobiegła końca, a że życie towarzystkie, jakie wtedy prowadziłam było raczej martwe - trzeba było zapełnić sobie wolny czas czymś przyjemnym - czytaniem.
Wcześniej byłam miłośniczką Harrego Pottera. Przyznaję nawet, że nie tak dawno temu zakończyłam z tym wyjątkowym młodzieńczem podróż i nie sądzę bym kiedyś miała powrócić z nim do Hogwartu, chyba, że będę czytała tę sagę swojemu dziecku.
Ale z Tolkienem jest zupełnie inaczej. Moje uwielbienie dla jego twórczości nie ma końca. I z niejakim wstydem przyznaję, że wciąż są jakieś jego dzieła, których nie przeczytałam - nie mniej jednak przeczytam, gdy tylko wpadną mi w ręcę, a kiedyś z pewnością to nastąpi. Dzięki przeczytaniu jego biografii czuję się wzbogacona wewnętrznie na tyle, by zastanowić się, gdy pan Sapkowski w wywadzie z panem Beresiem ("Historia i Fantastyka", SuperNowa, Warszawa 2005) stwierdza, że Tolkien "miał czas" by stworzyć Śródziemie od podstaw. Z mojej wiedzy jasno wynika, iż Mistrz takiego czasu "mógł" wcale nie mieć, gdyż praca wykładowcy na uniwersytecie z pewnością do łatwych i mało czasochłonnych nie należała, jednakże nie "mogło" nie chodzić tu wcale o czas poświęcony pisaniu książki, lecz sam stosunek do twórczości literackiej. Zainteresowanych jednak odsyłam do biografii Tolkiena. Swoją drogą - zastanawiam się skąd taka opinia u pana Sapkowskiego, który z pewnością wiedział, czym zajmował się Tolkien i podejrzewam również, że wiedział również, co nim kierowało, gdy tak starannie tworzył swoje dzieło.
Postanowiłam po raz czwarty wyruszyć w podróż razem z Frodem. Dokąd tym razem ścieżka nas zaprowadzi, co nowego odkryjemy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...