sobota, 25 lipca 2020

Ulubiona spódnica

W końcu znalazłam w sobie odwagę* by pochwalić się uszytą przeze mnie rzeczą.

Na pierwszy ogień idzie spódnica z wykroju Simplicity 1369 w wersji C. Bardzo lubię ten krój, dopasowany w pasie, ale swobodny i kobiecy, no i z fajnie umiejscowionymi kieszeniami. Dlatego to już moja druga taka spódnica.


Obie uszyte przeze mnie spódnice są średniej długości. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie zdecydować się jednak na dłuższą wersję by nie dublować aż tak tych spódnic. Ostatecznie jednak wygrało sprawdzone rozwiązanie. Dla mnie to długość idealna. Nie za krótka i nie za długa. A zawsze wersję dłuższą, jeśli się na taką zdecyduję, mogę sobie jeszcze uszyć.


Za krótszą wersją przemawiał także wybór tkaniny. Padło na bawełnianą popelinę w białe gałązki na ciemnozielonym tle - czasami sobie myślę, że moje pragnienie szycia w dużej mierze podyktowane było właśnie zachwytem nad takimi pięknymi wzorami tkanin. Uwielbiam motywy roślinne w każdej wersji, a takie subtelne, stonowane i nienachalne mają szczególne miejsce w moim sercu. Ale wracając, ponownie, do tematu długości - popelina ta jest stosunkowo sztywna, więc jeśli znajdę bardziej opływową tkaninę to z pewnością pokuszę się o długą wersję tej spódnicy.


Jeśli chodzi o samo szycie - nie ma tu nic bardzo skomplikowanego, ale nie jest to też wykrój dla początkujących. Wszywanie zamka krytego. Kieszenie. Dopasowany pasek. Wszystkie te rzeczy nie należą do najłatwiejszych i zdecydowanie wymagają nieco czasu i cierpliwości, ręcznego fastrygowania, podklejania elementów, które tego wymagały.


Wykrój kupiłam stacjonarnie w sklepie Outlettkanin w Warszawie. Wybór odpowiedniego rozmiaru wymagał chwili przeliczania cali na cm, ale ostatecznie - co mam nadzieję widać - okazał się słuszny.

Na koniec standardowy bonus:


Moja pierwsza wersja tej spódnicy.

oraz co można zrobić z resztkami tkanin:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony na blogu. Dzięki nim wciąż mam energię by kontynuować pisanie bloga.

Przepis na porażkę

Po kolejnej długiej nieobecności wracam z formą nietypową, choć uprawianą na tym blogu w dawnych czasach. Odesłałam krytyka, który kazał mi ...